sobota, 6 października 2018

Czego nie powiedziałam - Małgorzata Garkowska



Czego nie powiedziałam

 


Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2018



Powieść Małgorzaty Garkowskiej „Czego nie powiedziałam” opowiada o trudnej miłości Emilii i Roberta. Miało być tak pięknie. 
 
Jak grom z jasnego nieba. Tak wyglądało pierwsze spotkanie Emilii i Roberta. Ona, niepewna siebie młoda kobieta, i on, przebojowy mężczyzna, zaradny i zdecydowany. Wydaje się, że do pełni szczęścia niczego im nie brakuje. Albo prawie niczego…
Marzenie Roberta rodzi kłamstwo, kłamstwo budzi demony przeszłości. Emilia wraca wspomnieniami do czasów, gdy była nastolatką. Zakochaną nastolatką. Dla miłości gotową zrobić wszystko. Nie wiedziała jednak, jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić…
/źródło opisu: wydawnictwo Zysk i S-ka/


Akcja snuje się tutaj dość wolno, nie powala tempem, i moim zdaniem jest to plus powieści. Dzięki temu mamy czas na przeanalizowanie problemów bohaterów i na wchłonięcie ogromu emocji, a tych autorka doprawdy nie pożałowała czytelnikom.

Teoretycznie na pierwszy plan wysuwa się tutaj sprawa zaufania, szczerości w związku dwojga ludzi. W związku Emilii i Roberta tego zabrakło.
    Ale to tylko pozornie największy problem. Ważniejsze jest, że Emilia od początku ustawia się na pozycji „tej gorszej”, a takie coś z reguły nie wróży szczęśliwego zakończenia. Odwleka w nieskończoność wyznanie prawdy, tłumacząc się przed samą sobą, że nie chce sprawić mu przykrości, rozwiać jego marzeń.
    Przede wszystkim jednak tkwi w niej lęk przed odrzuceniem. Przecież już raz tak się zdarzyło, a teraz jej były chłopak zdaje się nawet nie pamiętać, że kiedyś coś ich łączyło.


Stare dobre czasy – bagatelizuje Paweł, machnięciem ręki zbywając ten okropny moment, kiedy nagle stanęłam w jego pokoju samotna tak bardzo, jak nigdy wcześniej.


Emilia głębi duszy nie wierzy, że miłość Roberta jest tak samo silna jak jej uczucie. Stąd bierze się jej irracjonalna zazdrość o współpracownicę ukochanego czy o kelnerkę w lokalu, stąd niepewność co do jego reakcji na wyznanie prawdy.


Robert też nie jest bez winny. Do tego stopnia zaślepia go urzeczywistnienie swojego pragnienia, że nie zauważa, iż Emilia za nim nie podąża. A przecież całym swoim zachowaniem daje oczywiste znaki, że jego marzenie nie jest jej marzeniem. Ale on jest zbyt zafiksowany na tę jedną sprawę, by dostrzec, co dzieje się z dziewczyną, która rzekomo była dla niego najważniejsza na całym świecie.


Wszystkie te problemy wynikłe z niedopowiedzeń i kłamstw Gosia Garkowska przedstawiła w sposób budzący mój najwyższy szacunek. Nie uciekła się do ckliwych opisów czy sztucznie emocjonalnych dialogów. Namalowane przez nią oszczędne, chwilami surowe obrazy mówią więcej, bardziej szarpią duszę niż gdyby w tym celu użyła wymyślnych metafor i wielkich słów. Dzięki temu opowiedziana przez nią historia jest prawdziwa. Mogła przydarzyć się Tobie, lub mnie. Nam wszystkim.




Czego nie powiedziałam” jest trzecią książką Małgorzaty Garkowskiej i moim zdaniem najlepszą. To dobrze wróży na przyszłość, świadczy o tym, że autorka się rozwija, nie zamierza zadowolić się tym, co już osiągnęła. A nam, czytelnikom, daje pewność, że każda kolejna książka Gosi będzie co najmniej tak dobra jak poprzednia.

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.



czwartek, 4 października 2018

Denar dla Szczurołapa - Aleksander R. Michalak




Denar dla szczurołapa

 

Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2018



 
Denar dla Szczurołapa” to książka, którą musiałam przeczytać, gdyż legenda o Szczurołapie z Hameln zawsze mnie fascynowała. Przyznam też, że całym sercem jestem po stronie Szczurołapa. Należy zawsze dotrzymywać umów, niezależnie od tego, czego dotyczą.

Profesor Gabor Horthy ma zamiar rozwiązać zagadkę Flecisty z Hameln. Horthy nie jest zwykłym, typowym naukowcem, studiującym zakurzone annały gdzieś w piwnicznych archiwach bibliotek i uniwersytetów. On, podobnie jak jego przyjaciele, jest człowiekiem czynu, niestroniącym od ryzyka czy rozwiązań siłowych, przy tym nie zwykł się poddawać. 

 
Tym razem jednak jest tego bliski, im dalej bowiem zagłębia się w historię Szczurołapa, tym więcej zagadek napotyka na swojej drodze. I nie tylko zagadek. W pewnej chwili pojmuje, że zagrożone jest jego życie, a także życie bliskich mu osób i zastanawia się, czy istnieje bezpieczny sposób zerwania umowy ze Złym. Tylko czy na pewno ze Złym zawarł niekorzystną dla siebie umowę?

Horthy zamknął komputer i w pokoju zrobiło się całkiem ciemno.
Grajek w legendzie wrócił po dzieci pod straszliwą postacią myśliwego… Horthyemu przyszły na myśl słowa z nagrobka Erdmanna: „Strzeż się sideł myśliwego i zarazy…”

Początkowo akcja książki wydała mi się niezbyt porywająca, na szczęście lubię takie wolno snujące się historię. Czytałam więc dalej, podziwiając nie tylko ogromną wiedzę autora, ale także jego umiejętność „sprzedania” tej wiedzy czytelnikowi. Przedstawienia jej w taki sposób, by nie znudziła i nie przytłoczyła odbiorcy swoim ogromem, ale zaciekawiła i zachęciła do sięgnięcia po więcej.
    Po dosyć statycznym początku akcja książki się rozkręca, nabiera przyspieszenia, by od mniej więcej połowy biec w ostrym tempie. Zatem ci, którzy lubią czytanie „na zapartym oddechu”, także mogą poczuć się usatysfakcjonowani.


Legendę o Fleciście z Hameln autor przedstawia tak realistycznie, że wsłuchując się w nocne odgłosy za oknem miałam wrażenie, że po moim ogrodzie spacerują szczury. Na szczęście darzę te stworzonka wielką sympatią, więc obyło się bez paniki.

W piwnicy było całkiem cicho. Wydało mu się, że czuje jakiś nieprzyjemny odór, przypominający smród palonych włosów i fekaliów, i słyszy ciche słowo: „umowa”. Znów poczuł dreszcze na ciele. Rozejrzał się, starając się opanować emocje. W tym momencie prawie życzył sobie stanąć twarzą w twarz z namacalnym przeciwnikiem. Po tym nie było jednak nigdzie ani śladu. „Może jednak dostał się jakoś tutaj szczur i biegając po piwnicy, nadepnął przycisk kolejki. Słysząc moje kroki, ukrył się w jakimś kącie. Rozejrzę się za nim jutro podczas dnia” – pomyślał, ale wciąż czuł nieprzyjemne mrowienie.

Pan Michalak w ogóle ma talent do tworzenia realistycznych opisów, przez co z łatwością można zwizualizować sobie w wyobraźni kluczowe sceny. To wielki plus dla książki, gdy jej fabuła „ożywa” w głowie czytelnika. Zwłaszcza wtedy, gdy owa fabuła jest tak bardzo fascynująca, jak ta osnuta na starej legendzie powieść.

Jeśli jednak niespodziewanie usłyszycie dźwięk fletu, zróbcie szybko rachunek sumienia. Czy dotrzymaliście warunków wszystkich umów? Bo kto wie, czy Flecista nie zagrał właśnie dla Was?



Za książkę dziękuję Wydawnictwu Replika.





wtorek, 2 października 2018

Tajemnica Bursztynowej Komnaty - Tomasz Michałowski




Tajemnica Bursztynowej Komnaty

 

Wydawnictwo: Siedmioróg
Rok wydania: 2018 


 
Michał, główny bohater książki „Tajemnica Bursztynowej Komnaty”, jest młodym detektywem. Nie potrafiłam dokładnie ustalić jego wieku, ale skoro posiada uprawnienia do prowadzenia pojazdów mechanicznych, musi być pełnoletni. Popija też drinki, ale to akurat nie jest żadnym miernikiem wieku. W każdym razie Michał jest starszy od swojej kuzynki Magdy, nad którą zlecono mu opiekę podczas jej pobytu w Polsce.
Młodego mężczyzny nie zachwyca nałożony nań obowiązek, choć lubi swoją amerykańską kuzynkę. Po prostu nie ma to czasu, powinien bowiem zajmować się wyjaśnieniem dziwnych zjawisk, od pewnego czasu zakłócających spokój Pojezierza Czartowskiego. Postanawia zatem zawieźć Magdę do babci, szczęśliwym zrządzeniem losu mieszkającą właśnie tam, gdzie pojawiają się upiory przyodziane w krzyżackie szaty. Nie przewidział jednak, że to właśnie Magda pierwsza zetknie się z przerażającą zjawą.

A był nim rosły rycerz w długim białym płaszczu z czarnym krzyżem, który rozwiewał się za nim w pędzie. Zjawa trzymała w ręku pochodnię. Przez chwilę w nierzeczywistym świetle smolnych płomieni zamigotała kolczuga i przypasany do boku miecz. Rycerz odwrócił głowę w stronę wpatrzonej w niego dziewczyny. Przez podniesioną przyłbicę wpatrywały się w nią puste oczodoły ludzkiej czaszki.




Tajemnica Bursztynowej Komnaty” jest książką dla młodzieży, lecz przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem, choć do młodzieży od dawna trudno byłoby mnie zaliczyć. Tomasz Michałowski umiejętnie gra na emocjach czytelnika. Dozuje napięcie w taki sposób, że nie ma tu miejsca nawet na chwilę nudy. Co ważne, nie ma też przesytu, skumulowania emocji, co często prowadzi do efektu odwrotnego niż zamierzony, czyli do znużenia czy nawet zobojętnienia na losy bohaterów.
Autor serwuje czytelnikowi bardzo plastyczne opisy, dające ogromne pole dla wyobraźni. Czytając opis zjawy, niemal czułam na plecach jej oddech.

Łańcuchy – bo to mogły być tylko grube, ciężkie łańcuchy – jęczały przeciągle, jakby poruszały się z każdym krokiem nadbiegającego zwierzęcia.

Ciekawym zabiegiem jest sięgnięcie po rozwiązania rodem z literatury SF. Pies, który nie jest zwyczajnym psem i samochód niebędący zwykłym samochodem – te elementy fabuły z pewnością zainteresują miłośników fantastyki. W opisie nadzwyczajnych możliwości pojazdu wyczułam fascynację autora książkami o Panu Samochodziku. A może to tylko moja własna fascynacja tymi książkami każe mi przypisywać Tomaszowi Michałowskiemu tę cechę?

Wszystkie elementy samochodu nagle nabrały samodzielnego życia. Fotel Magdy zaczął przesuwać się za siedzenie kierowcy, a tylne siedzenia zostały złożone w niewielkie kostki i uformowały wąski bagażnik. Równocześnie boki samochodu zaczęły się do siebie zbliżać, a tył i przód – oddalać.

Gdzie by nie leżała prawda, pomysł jest przedni, świetnie podnoszący atmosferę tajemniczości. Z niecierpliwością oczekuję kolejnej książki, ufając, że autor zdradzi, kim jest zleceniodawca Michała, dysponujący tak nietypowymi środkami.


Zachwycił mnie język autora, idealnie dostosowany do możliwości percepcyjnych młodego odbiorcy. Wszystko jest tu podane w doskonałych proporcjach. Pan Michałowski nie sili się na przesadnie młodzieżowy slang, nie posługuje się też językiem nadmiernie wyszukanym. Autor oszczędził też czytelnikom nachalnej dydaktyki, tak częstej w powieściach dla młodzieży, a przynoszącej zazwyczaj odwrotny od zamierzonego skutek. Książka zawiera ważne przesłania, które jednak przekazane są jakby mimochodem, niemal niezauważalnie. To sprawia, że zapadają w pamięć mocniej niż te ładowane do głowy łopatą.

Reasumując, „Tajemnica Bursztynowej Komnaty” jest książką wręcz idealną dla młodego czytelnika. Zaspokoi nie tylko jego apetyt na niesamowitą opowieść i dreszcze emocji, ale również ukaże kilka prawd, które nam, dorosłym, wydają się oczywiste, ale niekoniecznie są oczywiste dla osób z nie całkiem jeszcze ukształtowanym charakterem. Polecam serdecznie.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Siedmioróg.




sobota, 15 września 2018

Rok we mgle - Michelle Richmond



Rok we mgle

 

Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
 
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2018

 
Abigail i Jake tworzą niemal doskonały związek. Oboje mają za sobą trudne przejścia. Ona musiała pogodzić się ze śmiercią ukochanego, on z rozstaniem się z żoną, która pewnego dnia po prostu „odeszła w siną dal”, porzucając męża i córeczkę.
Czas powoli zaleczył te rany i kiedy Abigail i Jake się spotkali, w ich sercach znalazło się już miejsce na nową miłość. Miłość dojrzałą, pełną obopólnego zaufania, zrozumienia, tolerancji dla drobnych słabości partnera.
Jake uwielbia swoją córeczkę Emmę, a dla Abigail dziewczynka stała się kimś więcej, niż tylko „dobrodziejstwem inwentarza”. Z przyjemnością zajmuje się dzieckiem i kocha je głęboko.
Sielanka trwa do czasu, gdy pewnego dnia podczas spaceru po plaży Emma znika. Wystarczyło czterdzieści sekund nieuwagi, by dziecko rozpłynęło się we mgle.

Nie wiem, kiedy zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak. Szłam coraz dalej, ale wciąż nie widziałam Emmy. Wyciągnęłam ręce przed siebie, wiedząc przecież, że to absurdalny gest, że w ten sposób nie można rozproszyć mgły.

Od tej chwili życie Abigail i Jake’a zaczyna przypominać koszmar. Każda myśl, każdy czyn, wszystko jest przyporządkowane jednemu celowi – odnalezieniu zaginionego dziecka.



Rok we mgle” Michelle Richmond to głębokie studium psychiki kobiety zrozpaczonej, zmagającej się z poczuciem winy. Możemy śledzić to, co dzieje się w głowie Abigail, poznajemy jej najskrytsze myśli, w głównej mierze związane z wyrzutami sumienia. Widzimy, jak destrukcyjny wpływ na idealny z pozoru związek miało zaginięcie małej Emmy, jak krok po kroku znika więź, zastępowana niedomówieniami czy milczeniem ciążącym niczym brzemię. Michelle Richmond pokazuje również wewnętrzną siłę bohaterki, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Abigail nie dopuszcza do siebie myśli, że Emma mogłaby nigdy się nie odnaleźć.

Rok we mgle” jest świetną książką, poruszającą bardzo ważne problemy, i byłabym w pełni usatysfakcjonowana lekturą, gdyby nie jedno „ale”. Otóż powieść prezentowana czytelnikom jako thriller moim zdaniem absolutnie thrillerem nie jest. Jest za to interesującą powieścią psychologiczną, i właśnie tak postanowiłam ją ocenić, uznając zaliczenie jej do gatunku thrillerów za sprawę drugorzędną. Wszak klasyfikacja podobnie jak tytuł czy okładka nie wpływa na treść, a dla mnie liczy się tylko ta ostatnia.
Polecam zatem wszystkim tę pozycję nie jako thriller, lecz dobrą powieść psychologiczną.




Za książkę dziękuję Wydawnictwu Otwarte.



wtorek, 11 września 2018

W żywe oczy - J P Delaney




W żywe oczy

 

Wydawnictwo: Otwarte

Rok wydania: 2018


 
Claire uczy się aktorstwa, lecz w jej przypadku wydaje się to całkowicie zbędne. Ona jest aktorką i zawsze była. Aktorstwo stanowi integralną część jej osobowości. Claire urodziła się aktorką, tak jak inni rodzą się leworęczni, a jeszcze inni muzykalni.

Ludzie z konieczności imają się przeróżnych zajęć. Jedni stają przy zmywaku, drudzy sprzątają toalety, są też tacy, którzy się prostytuują. Claire natomiast zostaje zawodową prowokatorką – na zlecenie zdradzanych żon podrywa wiarołomnych mężczyzn, by zdobyć dowody ich zdrad. W ten sposób poznaje Patricka – mężczyznę, który oparł się jej wdziękom, i później, po tragicznych wydarzeniach, zaczyna się zastanawiać, czy jego zachowanie było autentyczne. Naprawdę był wiernym mężem, czy może z jego strony również to była tylko gra?



Claire kłamie. Robi to perfekcyjnie, bez mrugnięcia okiem, dlatego jest tak dobra w swojej profesji. Ale Patrick, detektyw frank Durban i doktor Kathryn Latham również kłamią. Czy w tym zbiorowisku kłamców znajdzie się choć jedna osoba, której można wierzyć bez zastrzeżeń? Zaufać?

....– Do diabła, Claire. Jak miałbym udowodnić coś, czego nie ma? – Twarz napięła mu się ze złości.
Nie wiem – odpowiadam. – I właśnie na tym polega problem, prawda? Jak mamy znowu sobie zaufać, skoro obydwoje wiemy, jak świetnie potrafimy kłamać?

Myślę, że każdy z nas znalazł się kiedyś w sytuacji, gdy musi wyrobić sobie zdanie na jakiś temat, mając do dyspozycji wyłącznie opinie innych ludzi, bez możliwości zdobycia jakiegoś namacalnego dowodu. Problem zaczyna się wtedy, gdy te opinie są krańcowo różne. Konieczność dokonania wyboru na tak kruchej podstawie jak czyjeś słowa to doprawdy wielkie wyzwanie.
      W takiej właśnie sytuacji znalazła się Claire, główna bohaterka thrillera psychologicznego „W żywe oczy”. J P Delaney stworzył świetny portret psychologiczny kobiety do tego stopnia oplątanej siecią kłamstw, że nie wie już, czy w jej otoczeniu znajduje się bodaj jedna osoba, której można wierzyć. 

 
Podobnie jak podczas czytania „Lokatorki”, jestem pełna podziwu dla autora za jego znajomość tajników kobiecej duszy. Delaney pisze o kobietach jak kobieta, przedstawia typowo kobiece spojrzenie pewne problemy, dlatego jego bohaterki są tak autentyczne.

Jako thriller, książka spełnia wszystkie wymogi tego gatunku. Jest zbrodnia, są podejrzani. Gdzieś tam w odległym tle snuje się policyjne śledztwo, my natomiast towarzyszymy bohaterce w jej dążeniach do poznania prawdy. Napięcie narasta. Z każdą przeczytaną stroną zyskujemy więcej pewności, że poprzez swoje postępowanie Claire sprowadzi na siebie poważne kłopoty. To nie może skończyć się dobrze. A jak było naprawdę? O tym musicie przekonać się sami.




Za książkę dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

piątek, 7 września 2018

Do zakochania jeden rok - Joanna Szarańska




Do zakochania jeden rok

 

Cykl: Kronika pechowych wypadków (tom II)


Autor:


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2018 



 
Do zakochania jeden rok” jest drugim tomem cyklu „Kronika pechowych wypadków” Joanny Szarańskiej. Mamy w nim okazję spotkać się znowu z babunią Łyczakową, aspirantem Chochołkiem, redaktorem Kordeckim i przede wszystkim z Zojką Tuszyńską, której życiem rządzi przypadek sprzymierzony z pechem.

Zdobywszy wreszcie wymarzoną pracę, Zojka zamierza żyć przykładnie i spokojnie, nie mieszając się w żadne kryminalne afery. Niestety nagłe zniknięcie babuni Łyczakowej zmusza ją do działań, od których jeszcze niedawno tak stanowczo się odżegnywała. Tropy wiodą Zojkę do agencji matrymonialnej „Do zakochania jeden rok”, a intuicja podpowiada, że pod płaszczykiem zwykłego funkcjonowania kryje się tam coś mocno podejrzanego.
   Równocześnie z Zojką agencją zaczyna interesować się również aspirant Chochołek. Przymierze tych dwojga nie może oznaczać niczego innego, jak tylko kłopoty. Wielkie kłopoty.

   – Uwolnij ją – poprosiła słabo. – Ona nie wytrzyma…
Kobieta pokręciła głową z lekkim uśmiechem.
  – Tym lepiej. Jeden problem z głowy. Tobą też się zajmiemy, nic się nie martw. Niech tylko ten żałosny dupek poskłada swoje jaja do kupy! – Zerknęła w kierunku drugiego pokoju i skrzywiła się z niesmakiem. – Zresztą o jakich jajach my mówimy…

Podczas czytania książek Joanny Szarańskiej zawsze zastanawiam się, jak ona, do jasnej stokrotki, to robi. Czytam bardzo dużo, zostawiłam za sobą tysiące książek i naprawdę niełatwo mi zaimponować. Joanna czyni to bez wysiłku. W przeciwieństwie do wielu innych pozycji z gatunku „komedia kryminalna” jej książki naprawdę bawią i śmieszą. Rzeczywiście są wesołe, a nie jedynie wesołkowate. Nie ma w nich żadnej sztuczności, żadnego silenia się na dowcip. Z każdej karty emanuje autentyczne, niewymuszone poczucie humoru. Czytałam już książki uznawane za kwintesencję dowcipu, przy których nie drgnęły mi nawet kąciki ust, a o serdecznym śmiechu w ogóle nie było mowy. Przy książkach Asi zwijam się ze śmiechu, przez co zdarzyło mi się wywołać sensację w miejscach publicznych.

Wisienką na torcie jest sprawnie poprowadzony wątek kryminalny. Tutaj wszystko jest uporządkowane i logiczne, bez wewnętrznych sprzeczności i bez absurdalnych rozwiązań. Chaos rządzący losami Zojki absolutnie nie przekłada się na konstrukcję tej części fabuły. Joanno, byłaby z Ciebie świetna „kryminalistka”.

Przygotowany przez Joannę Szarańską tort jest również przyozdobiony piękną polszczyzną, w którą autorka świetnie wkomponowała gwarowe wyrażenia używane przez babunię Łyczakową, co dodatkowo wzmogło autentyczność dialogów.

Do zakochania jeden rok” jest świetnie napisaną książką, zachęcam więc wszystkich do sięgnięcia po nią i do delektowania się lekturą. 

 



Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

piątek, 31 sierpnia 2018

Sukces rysowany szminką - Anita Scharmach



Sukces rysowany szminką” jest czwartą książką Anity Scharmach i tak jak poprzednie, zachwyciła mnie tchnącym z niej optymizmem. Uważam, że zarażanie czytelnika radością życia powinno stać się już znakiem firmowym Anity.



Okładka książki sugeruje lekturę łatwą, lekką i przyjemną. Tymczasem zgadza się tylko to ostatnie, absolutnie bowiem nie można tej książki nazwać lekką czy łatwą. Jest za to przyjemna, gdyż mimo poruszanych w niej trudnych tematów nie przygnębia i nie nuży. 

Nie zamierzam zdradzać fabuły, chcę natomiast odnieść się tutaj do jednego z wątków. Spotkałam się z opiniami, że postać matki została przerysowana, że w realnym świecie takie osoby nie istnieją. No cóż, mogę tylko pogratulować różowych okularów, skutecznie przesłaniających to, co brzydkie, nieprzyjemne czy niewygodne.
     Tymczasem prawda wygląda inaczej. Takie osoby żyją wśród nas, w dodatku jest ich zaskakująco dużo. Tylko że to takie wstydliwe, przyznać, że są matki niekochające swoich dzieci. Że są kobiety, które nigdy nie chciały zostać matkami, nie czuły tego, co określamy instynktem macierzyńskim.
     W mojej ocenie nie ma w tym nic złego. Złe jest natomiast, że najczęściej te kobiety, uginając się pod presją rodziny i znajomych, decydują się na urodzenie dziecka, przez co unieszczęśliwiają nie tylko tę niewinną niczemu istotę, ale również i siebie.

 
Specyficzny styl Anity Scharmach sprawia, że czytając tę powieść, stale przechodziłam od złości do śmiechu, od smutku do wiary, że wszystko skończy się dobrze i bohaterów czeka szczęśliwa przyszłość.
     Wyraziste, wielowymiarowe postaci bohaterów, wiarygodna fabuła i dowcipne, niepozbawione sarkazmu wyrażenia sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem, z niecierpliwą chęcią natychmiastowego poznania zakończenia. 

 




piątek, 24 sierpnia 2018

Śmiertelne wyliczanki

Obiecałam ostatnio, że pojawią się jeszcze jakieś informacje z frontu pisarskiego i teraz dotrzymuję słowa.


Rozpoczęłam nowy cykl kryminalno-obyczajowy „Śmiertelne wyliczanki”, który docelowo ma składać się z pięciu tomów.
1. Mam chusteczkę haftowaną
2. Chodzi lisek koło drogi
3. Rolnik sam w dolinie
4. Stary niedźwiedź mocno śpi
5. Ojciec Wergiliusz uszył dzieci swoje

Książki będą się łączyć osobami głównych bohaterów – policjantów prowadzących śledztwo.

Są to: aspirant Konstanty „Naki” Nakański, podkomisarz Mariola Konieczna i sierżant Joachim Wolf.  

Zdecydowałam, że nie będzie im łatwo, czekają ich więc prawdziwe wyzwania.


Pierwszy tom ukaże się już w listopadzie w takiej oto szacie graficznej.


środa, 22 sierpnia 2018

Z najlepszymi życzeniami śmierci - Ruth Rendell


Z najlepszymi życzeniami śmierci
Cykl: Inspektor Wexford (tom 1) 

Autor: Ruth Rendell

Tłumaczenie: Martyna Plisenko
 
 
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2018 


 
Z najlepszymi życzeniami śmierci” Ruth Rendell jest książką szczególną, wyróżniającą się na tle kryminałów, w których akcja goni akcję, trup ściele się gęsto, a wszystko oblane jest gęstym sosem przemocy i krwi. Jeśli więc oczekujecie czegoś podobnego, darujcie sobie tę lekturę, gdyż nie spełni Waszych oczekiwań.

W swojej powieści autorka postawiła na dokładne zarysowanie tła obyczajowego, chcąc jak najwyraźniej przedstawić powody, dla których niczym niewyróżniająca się, spokojna i wręcz nudna gospodyni domowa musiała zginąć. Wbrew pierwszemu wrażeniu owo tło nie jest wcale tak jednoznaczne.

Chciałem pamiętać Margaret taką, jaką ją znałem. Sądziłem, że była inna. Teraz wiem, że była dokładnie taka, jak wszystkie prowadzające się z innym mężczyzną za to, co mogły od niego dostać.

Żeby w pełni zrozumieć przedstawione przez Ruth Rendell problemy, należałoby cofnąć się w czasie, przenieść w lata sześćdziesiąte ubiegłego stulecia, kiedy nie istniały social media, ludzie pisali zwykłe listy zamiast SMS-ów czy e-maili, kobiety zajmowały się domem, a miłość homoseksualna traktowana była jak najgorsze wynaturzenie. W takich właśnie czasach przyszło żyć Margaret Parsons, i w takich czasach zginąć.
      Ale jedno pozostało niezmienne do dziś – że miłość nieraz chadza krętymi ścieżkami, i że miłość od nienawiści dzieli tylko wąska granica, za którą może zdarzyć się wszystko. Nawet zbrodnia.

Nie byli już nastolatkami, tylko dojrzałymi ludźmi. Nareszcie Minna mogła słuchać i okazywać przyjaźń. Ale tego nie zrobiła i dlatego musiała umrzeć.

Z najlepszymi życzeniami śmierci” jest książką mądrą, poruszającą wiele ważnych problemów. Jednym z nich jest szczerość w uczuciach, i tu nasuwa się pytanie, czy małżeństwo, w którym jedna ze stron ukrywa istotną część swojego życia, można nazwać szczęśliwym. Czy miłość jednego z małżonków wystarcza do zbudowania udanego związku? Moim zdaniem nie, ale to moja prywatna opinia, z którą niekoniecznie musicie się zgodzić.
      W każdym razie książka Ruth Rendell zmusza do myślenia, każe poszukiwać odpowiedzi na to i jeszcze inne pytania, i dlatego jest tak zajmująca.

Serdecznie polecam wszystkim szukającym w kryminałach czegoś więcej niż tylko opisów krwawych zbrodni.





Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Replika.






poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Baśnik - Beata Majewska

Baśnik” Beaty Majewskiej to książka podstępna. Subtelna okładka sugeruje równie subtelną, spokojną historię, tymczasem emocje tutaj wręcz kipią. Tytuł również wprowadził mnie w błąd. Podświadomie oczekiwałam baśniowej historii w tle, spinającej fabularne wątki, tymczasem autorka ukuła to słowo z imienia głównej bohaterki.
 
Barbara jest postacią, która niepomiernie mnie irytowała, a jednocześnie wzbudzała wielką sympatię. To dziwne połączenie skrajnych emocji sprawiło, że stała się bohaterką niezapomnianą. 

Już dla samej tej kreacji warto sięgnąć po „Baśnik”, a przecież nie jest to jedyny atut powieści. Dramat kobiety porzuconej dla młodszej rywalki, nowe zawodowe wyzwania i nowe uczucie, przez długi czas nienazwane z lęku przed tym, co tak często zabija wszelka spontaniczność. „Co ludzie powiedzą”.
 
Polecam tę książkę na skrzydełku okładki, polecam i tutaj. Sięgnijcie po nią, bo naprawdę warto.






czwartek, 16 sierpnia 2018

Huśtawka - Agnieszka Lis




Huśtawka

Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2018 




Trzy bohaterki, trzy pokolenia, trzy historie. Właściwie bohaterki są cztery, ale Katarzyna stoi niejako z boku, nie gra głównej roli w tej opowieści, choć także jest ważna. 
 
Wanda, Małgorzata i Joanna. Babka, matka i córka. Babcia, będąca opoką dla całej rodziny, zagubiona w swym uporządkowanym świecie matka-pedantka, i córka, miotająca się w próbach zrozumienia własnej tożsamości. Oto one – trzy kobiety, tak bardzo sobie bliskie, a jednocześnie tak dalekie. Przywędrowały do mnie, wyszły z kart tej książki wraz z bagażem swoich problemów, i już zostały ze mną, każąc mi również przeżywać ciągłe wzloty i upadki. W górę i w dół, w górę i w dół, jak na huśtawce.

Bohaterkom „Huśtawki” daleko do jednoznaczności. Stanowią konglomerat tak wielorakich cech, że każda z nich wzbudza różne, chwilami całkowicie skrajne uczucia. Czasem są wzruszające, czasem wprawiają w podziw, a już za chwilę ma się ochotę rozszarpać je na całkiem malutkie kawałeczki. Przez to są prawdziwe jak każda z nas, gdyż ludzie nigdy nie są tylko dobrzy albo tylko źli. Wszyscy mają swoją „ciemną stronę”, lepiej lub gorzej skrywaną przed oczami bliźnich.

Losy Wandy, jej córek Małgorzaty i Katarzyny oraz wnuczki Joanny poznajemy głównie z dialogów, które jednak nie są nam przedstawiane przez zwyczajowego „wielkiego narratora”. Agnieszka Lis tym razem postawiła na powierzenie roli narratora seniorce rodu. Wanda pełni tu rolę obserwatora, przekazującego czytelnikowi relację ze zdarzeń nawet wówczas, gdy już przeniesie się na drugą stronę tęczy. Swoją drogą, to genialny zabieg autorki, dodający powieści specyficznego smaczku. Jak dla mnie, był to strzał w sam środek tarczy.

Postać Wandy jest łańcuchem spinającym całą fabułę i, moim zdaniem, najbardziej udanym „dzieckiem” Agnieszki Lis. Dzięki niej, jej pełnym dystansu do siebie i świata przemyśleniom oraz niepozbawionym ironii uwagom „Huśtawka” jest dla mnie czymś więcej niż tylko książką. Stała się realnym światem.

Książka nie dostarcza ostatecznych rozwiązań, nie daje recepty na szczęście. Daje natomiast zawartą w kilku znamiennych zdaniach wskazówkę, że warto się cieszyć okruchami szczęścia, gdyż każdy z nich, nawet ten najmniejszy i być może ulotny, także jest ważny.

Joanna jest. To lepiej, niż gdy jej nie było. Nie musi być łatwo, może i nawet trudno będzie, ale w ogóle będzie. A wcześniej jej nie było, więc jest lepiej.



Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.




sobota, 11 sierpnia 2018

Najnowsze wieści z pisarskiego frontu

Zaniedbałam ostatnio bloga. Stos książek czeka na przeczytanie i zrecenzowanie, w zakładce „Wieści z pisarskiego frontu” nie pojawił się nowy wpis, nie przybyła żadna zakładka z tytułem książki. Można by sądzić, iż już umarłam. Ale żyję i miewam się całkiem dobrze, tylko „zarobiona” jestem. Wszystko przez skumulowanie prac związanych z wydaniem nowej książki oraz pracą nad innymi. I o tym właśnie jest ten wpis.

18 września będzie miała premierę piąta i zarazem ostatnia część cyklu „W Trójkącie Beskidzkim”, nosząca tytuł „Popielate laleczki”. Jej krótki fragment, jeszcze pod roboczym tytułem „Popielata”, prezentowałam tutaj: https://ksiazkolubna.blogspot.com/2017/12/popielata.html
Jako ciekawostkę dodam, że książka zostanie wydana w dwóch szatach graficznych. Pierwsza okładka jest utrzymana w konwencji poprzednich części cyklu. Jest przeznaczona dla niskiego nakładu, dostępnego tylko w księgarni Wydawnictwa Replika. Stanowi ona ukłon w stronę tych, którzy lubią mieć na półce jednorodną serię. 





Książki przyodziane w drugą wersję okładki znajdą się w ogólnej sprzedaży, a ten nowy wzór okładki jest przeznaczony dla reedycji poprzednich części cyklu.



W tym samym dniu odbędzie się premiera nowego wydania „Cynamonowych dziewczyn”. Książka ukaże się w nowej, przepięknej szacie graficznej.




Jednocześnie z pracami nad tymi książkami zajmowałam się tworzeniem nowych powieści. Są to aż trzy projekty, więc siłą rzeczy żaden z nich nie został jeszcze ukończony.

Pierwszy nosi tytuł „Chodzi lisek koło drogi” i jest kryminałem z wątkiem obyczajowym.

Drugi to powieść obyczajowa nosząca tytuł „Północna zmiana”, a jej pierwsze dwa rozdziały można przeczytać tutaj: https://www.wattpad.com/story/156160550-p%C3%B3%C5%82nocna-zmiana




Trzeci projekt to powieść fantasy, którą zaczęłam pisać dawno temu i ostatnio przypadkowo odnalazłam. Postanowiłam dać jej szansę. Zaciekawionych zapraszam tutaj: https://www.wattpad.com/story/156604293-szmaragdy-vaarlandu




Mam dla Was jeszcze jedną niespodziankę, ale napiszę o niej innym razem. Odrobina tajemniczości jeszcze nikomu nie zaszkodziła.