piątek, 12 stycznia 2018

Na ścieżkach złudzeń - Joanna Sykat

Czasem jest tak, że człowiek czegoś pragnie. Pragnie tak bardzo, że w którymś momencie zaczyna dostosowywać rzeczywistość do swojego wyobrażenia i mimo sygnałów ostrzegawczych, że coś chyba jest nie tak, z uporem wmawia sobie, że jego marzenia się ziściły.
     Kiedyś niestety musi dojść do konfrontacji wyobrażenia z rzeczywistością i wtedy mozolnie wykreowana wizja idealnego życia sypie się jak domek z kart, a wszelkie próby ratowania budowli są z góry skazane na niepowodzenie. Bo nie da się uratować tego, co tak naprawdę nie istnieje, a co gorsza, nie istniało nigdy.

Aldona przez kilka lat stąpała po ścieżkach utkanych ze złudzeń. Perfekcyjna, dobrze sytuowana, przy tym zadbana i atrakcyjna, zwykła oceniać innych poprzez pryzmat swojego idealnego życia. 
    Kochający mąż, wymarzone i ukochane dziecko, dostatek - czy można chcieć więcej? Kiedy na tym wspaniałym obrazie zaczynają pojawiać się skazy, Aldona załatwia problem sposobem stosowanym od zarania dziejów - wmawia sobie, że problem nie istnieje. 
    Niestety problemy mają to do siebie, że nie znikają tylko dlatego, że się o nich nie myśli i prędzej czy później trzeba stanąć z nimi twarzą w twarz. Utrata złudzeń jednych załamuje, innych wpędza w zobojętnienie, a jeszcze innych w gniew. 
    Aldona także musiała w końcu skonfrontować wyobrażenie z rzeczywistością. Ale o tym przeczytajcie sami.


 

wtorek, 9 stycznia 2018

Cykl „Kalina w malinach” Joanny Szarańskiej


Cykl „Kalina w malinach” rozpoczyna książka „i że ci nie odpuszczę”,  zaczynająca się sceną, w której bohaterkę imieniem Kalina w maliny wpuszcza ten jedyny, wybrany i ukochany, nie stawiając się na ceremonię ślubną.
     Niedoszła panna młoda postanawia wyleczyć złamane serce i chorą duszę, pławiąc się w luksusach, jednakże na miejscu okazuje się, że odwiedzony przez nią ośrodek SPA tylko nieznacznie różni się od tego z dowcipu:
Czy to nie miał być domek SPA?
– Przecież jest. Z papy.
    Niestety warunki bytowe, drastycznie odbiegające od zachwalanych w voucherze, to jeszcze nie koniec kłopotów Kaliny.

W drugiej części cyklu, noszącej tytuł „Kocha, lubi, szpieguje”, Kalina znów pojawia się w ośrodku SPA w Kamionkach, tym razem już nie na wypoczynek, lecz by złożyć podrzucone jej dziecko w ramiona lekkomyślnej matki.
    Ale Kalina nie byłaby sobą, gdyby natychmiast nie przyciągnęła do siebie całej fury problemów, z podejrzeniem o morderstwo włącznie. Chcąc oczyścić się z zarzutów, przeprowadza własne śledztwo, w którym pomaga jej pewien niegrzeszący czystością przyjaciel. Z kolei nowy ukochany wprawdzie jest czysty, ale za to mniej godzien zaufania.

Podobno nic dwa razy się nie zdarza, ale reguła ta absolutnie nie dotyczy Kaliny, która powinna mieć na czole wytatuowany napis „lep na kłopoty ”. 
    W trzeciej części cyklu („Nic dwa razy się nie zdarzy”) bohaterka po raz drugi staje przed ołtarzem. I ponownie wychodzi z kościoła jako panna, bo przecież sama ze sobą ślubu nie weźmie. 
    Tym razem jednak, zamiast wpaść w depresję, Kalina wyrusza na poszukiwanie narzeczonego, ufając, że tylko jakiś wypadek mógł spowodować ten „brak stawiennictwa”, jak zwykło się to określać w policyjnych protokołach. Wkrótce odnajduje ukochanego, niestety tam, gdzie nigdy nie spodziewałaby się go spotkać.

Nigdy nie zdarza mi się płakać ze wzruszenia, ale przy tych książkach płakałam. Ze śmiechu.
   Absurdalne sytuacje, w które Joanna Szarańska wplątywała swoją bohaterkę, wywoływały tak dzikie ataki śmiechu, że omal nie zostałam wyproszona z poczekalni u lekarza, gdzie oczekujący zwykli licytować się, kto jest „chorszy” i kto cierpi na bardziej nietypową dolegliwość. Osoba lekceważąca tę światłą dyskusję poprzez bezczelne i ostentacyjne czytanie, w dodatku śmiejąca się w głos, powinna siedzieć w poczekalni do psychiatry. 
    Taką opinię udało mi się usłyszeć i muszę przyznać, że pogodnie i bez cienia pretensji się z nią zgadzam, a wszystkich lubiących zdrowo się pośmiać serdecznie  zapraszam do lektury.



piątek, 5 stycznia 2018

O kurde czyli Księga wysp ostatnich Anny Klejzerowicz

Piątą randkę z Emilem Żądło zaliczam do niezwykle udanych. Uwielbiam książki,  w których historia splata się ze współczesnością, a współczesność ze zbrodnią, a po powieści należące do cyklu z Emilem Żądło sięgam w ciemno. Wiem, że Anna Klejzerowicz zapewni mi bezsenną noc lub dzień bez obiadu.
     Tak było i teraz - wzięłam „Księgę wysp ostatnich” do ręki i odłożyłam, dopiero gdy przeczytałam ostatnią stronę.

Tym razem autorka sięgnęła bardzo daleko w głąb historii. Udałam się więc do Aleksandrii,  a potem wraz z greckim odkrywcą pożeglowałam na północ, docierając aż do zimnego, skutego lodem morza. Czy to możliwe, że dopłynęliśmy do Bałtyku?
     Jednocześnie usiłowałam wraz z Emilem Żądło rozwikłać zagadkę śmierci bibliofila i wścibskiej pani fotograf i niestety muszę przyznać, że na tym polu całkowicie poległam.

Anna Klejzerowicz kompletnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się takiego rozwiązania i po przeczytaniu długo jeszcze wpatrywałam się w książkę, a jedyny przychodzący mi do głowy komentarz nie był zbyt wyrafinowany. Brzmiał: „O kurde!"  

 

wtorek, 2 stycznia 2018

Abel i Kain - Katarzyna Kwiatkowska

Druga część cyklu z Janem Morawskim w roli głównej nie rozczarowała. Lubię takie kryminały w stylu angielskim, gdzie akcja snuje się wolno, stopniowo odsłaniając przed czytelnikiem namiętności kłębiące się pod przykryciem utkanym z pozorów i kłamstw.
     Już w pierwszej części cyklu (Zbrodnia w błękicie) Katarzyna Kwiatkowska pokazała, że potrafi stworzyć fabułę, w której nic nie jest oczywiste, a druga część to potwierdza. Podejrzani są właściwie wszyscy, a gdy już miałam pewność, że znam tożsamość sprawcy, nagły zwrot akcji obracał wniwecz całą mozolnie skonstruowaną teorię.
     Akcja nie galopuje i nawet nie biegnie. Toczy się leniwie na wzór życia w starym dworku i jest to wielka zaleta książki, która nie opowiada przecież o czasach współczesnych. Kiedyś życie było spokojniejsze, nie miało tak oszałamiającego tempa jak obecnie i autorka świetnie to oddała. 
     Jestem zachwycona sposobem, w jaki Katarzyna Kwiatkowska przedstawiła ówczesne życie, a że temu życiu towarzyszy zbrodnia, moja dusza kryminalistki została w pełni usatysfakcjonowana.
     Serdecznie polecam wszystkim miłośnikom kryminału retro.