Rok we mgle
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Rok wydania: 2018
Abigail
i Jake tworzą niemal doskonały związek. Oboje mają za sobą
trudne przejścia. Ona musiała pogodzić się ze śmiercią
ukochanego, on z rozstaniem się z żoną, która pewnego dnia po
prostu „odeszła w siną dal”, porzucając męża i córeczkę.
Czas
powoli zaleczył te rany i kiedy Abigail i Jake się spotkali, w ich
sercach znalazło się już miejsce na nową miłość. Miłość
dojrzałą, pełną obopólnego zaufania, zrozumienia, tolerancji dla
drobnych słabości partnera.
Jake
uwielbia swoją córeczkę Emmę, a dla Abigail dziewczynka stała
się kimś więcej, niż tylko „dobrodziejstwem inwentarza”. Z
przyjemnością zajmuje się dzieckiem i kocha je głęboko.
Sielanka
trwa do czasu, gdy pewnego dnia podczas spaceru po plaży Emma znika.
Wystarczyło czterdzieści sekund nieuwagi, by dziecko rozpłynęło
się we mgle.
Nie
wiem, kiedy zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak. Szłam
coraz dalej, ale wciąż nie widziałam Emmy. Wyciągnęłam
ręce przed siebie, wiedząc przecież, że to absurdalny gest, że w
ten sposób nie można rozproszyć mgły.
Od
tej chwili życie Abigail i Jake’a zaczyna przypominać koszmar.
Każda myśl, każdy czyn, wszystko jest przyporządkowane jednemu
celowi – odnalezieniu zaginionego dziecka.
„Rok
we mgle” Michelle Richmond to głębokie studium psychiki kobiety
zrozpaczonej, zmagającej się z poczuciem winy. Możemy śledzić
to, co dzieje się w głowie Abigail, poznajemy jej najskrytsze
myśli, w głównej mierze związane z wyrzutami sumienia. Widzimy,
jak destrukcyjny wpływ na idealny z pozoru związek miało
zaginięcie małej Emmy, jak krok po kroku znika więź, zastępowana
niedomówieniami czy milczeniem ciążącym niczym brzemię. Michelle
Richmond pokazuje również wewnętrzną siłę bohaterki, dla której
nie ma rzeczy niemożliwych. Abigail nie dopuszcza do siebie myśli,
że Emma mogłaby nigdy się nie odnaleźć.
„Rok
we mgle” jest świetną książką, poruszającą bardzo ważne
problemy, i byłabym w pełni usatysfakcjonowana lekturą, gdyby nie
jedno „ale”. Otóż powieść prezentowana czytelnikom jako
thriller moim zdaniem absolutnie thrillerem nie jest. Jest za to
interesującą powieścią psychologiczną, i właśnie tak
postanowiłam ją ocenić, uznając zaliczenie jej do gatunku
thrillerów za sprawę drugorzędną. Wszak klasyfikacja podobnie jak
tytuł czy okładka nie wpływa na treść, a dla mnie liczy się
tylko ta ostatnia.
Polecam
zatem wszystkim tę pozycję nie jako thriller, lecz dobrą powieść
psychologiczną.
Za
książkę
dziękuję
Wydawnictwu Otwarte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz