Denar dla szczurołapa
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2018
„Denar
dla Szczurołapa” to książka, którą musiałam przeczytać, gdyż
legenda o Szczurołapie z Hameln zawsze mnie fascynowała. Przyznam
też, że całym sercem jestem po stronie Szczurołapa. Należy
zawsze dotrzymywać umów, niezależnie od tego, czego dotyczą.
Profesor
Gabor Horthy ma zamiar rozwiązać zagadkę Flecisty z Hameln. Horthy
nie jest zwykłym, typowym naukowcem, studiującym zakurzone annały
gdzieś w piwnicznych archiwach bibliotek i uniwersytetów. On,
podobnie jak jego przyjaciele, jest człowiekiem czynu, niestroniącym
od ryzyka czy rozwiązań siłowych, przy tym nie zwykł się
poddawać.
Tym
razem jednak jest tego bliski, im dalej bowiem zagłębia się w
historię Szczurołapa, tym więcej zagadek napotyka na swojej
drodze. I nie tylko zagadek. W pewnej chwili pojmuje, że zagrożone
jest jego życie, a także życie bliskich mu osób i zastanawia się,
czy istnieje bezpieczny sposób zerwania umowy ze Złym. Tylko czy na
pewno ze Złym zawarł niekorzystną dla siebie umowę?
Horthy
zamknął komputer i w pokoju zrobiło się całkiem ciemno.
Grajek
w legendzie wrócił po dzieci pod straszliwą postacią myśliwego…
Horthyemu przyszły na myśl słowa z nagrobka Erdmanna: „Strzeż
się sideł myśliwego i zarazy…”
Początkowo
akcja książki wydała mi się niezbyt porywająca, na szczęście
lubię takie wolno snujące się historię. Czytałam więc dalej,
podziwiając nie tylko ogromną wiedzę autora, ale także jego
umiejętność „sprzedania” tej wiedzy czytelnikowi.
Przedstawienia jej w taki sposób, by nie znudziła i nie
przytłoczyła odbiorcy swoim ogromem, ale zaciekawiła i zachęciła
do sięgnięcia po więcej.
Po
dosyć statycznym początku akcja książki się rozkręca, nabiera
przyspieszenia, by od mniej więcej połowy biec w ostrym tempie.
Zatem ci, którzy lubią czytanie „na zapartym oddechu”, także
mogą poczuć się usatysfakcjonowani.
Legendę
o Fleciście z Hameln autor przedstawia tak realistycznie, że
wsłuchując się w nocne odgłosy za oknem miałam wrażenie, że po
moim ogrodzie spacerują szczury. Na szczęście darzę te stworzonka
wielką sympatią, więc obyło się bez paniki.
W
piwnicy było całkiem cicho. Wydało mu się, że czuje jakiś
nieprzyjemny odór, przypominający smród palonych włosów i
fekaliów, i słyszy ciche słowo: „umowa”. Znów poczuł
dreszcze na ciele. Rozejrzał się, starając się opanować emocje.
W tym momencie prawie życzył sobie stanąć twarzą w twarz z
namacalnym przeciwnikiem. Po tym nie było jednak nigdzie ani śladu.
„Może jednak dostał się jakoś tutaj szczur i biegając po
piwnicy, nadepnął przycisk kolejki. Słysząc moje kroki, ukrył
się w jakimś kącie. Rozejrzę się za nim jutro podczas dnia” –
pomyślał, ale wciąż czuł nieprzyjemne mrowienie.
Pan
Michalak w ogóle ma talent do tworzenia realistycznych opisów,
przez co z łatwością można zwizualizować sobie w wyobraźni
kluczowe sceny. To wielki plus dla książki, gdy jej fabuła „ożywa”
w głowie czytelnika. Zwłaszcza wtedy, gdy owa fabuła jest tak
bardzo fascynująca, jak ta osnuta na starej legendzie powieść.
Jeśli jednak niespodziewanie usłyszycie dźwięk fletu, zróbcie szybko rachunek sumienia. Czy dotrzymaliście warunków wszystkich umów? Bo kto wie, czy Flecista nie zagrał właśnie dla Was?
Za
książkę dziękuję Wydawnictwu Replika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz