czwartek, 17 listopada 2016

Co minutę jeden

Ostatnio niewiele mam czasu ma pisanie, ale zapewniam, że znaków powoli przybywa i jest szansa, że skończę tę powieść przed Sądem Ostatecznym.

Policjant schylił głowę, chroniąc twarz przed nowym porywem wiatru. Nie na wiele się to zdało, ostre drobiny w dalszym ciągu smagały zmarzniętą skórę, wobec czego odwrócił się twarzą w kierunku drzwi wejściowych, wystawiając plecy na pastwę żywiołu. Tak było znacznie lepiej, ale zimno i tak dawało mu się we znaki, przenikając przez cienki materiał bluzy. Zgarnął śnieg z powiek, przetarł załzawione oczy i dopiero wtedy zauważył, że skrzydło drzwiowe kołysze się lekko pod naporem wichru. Czyżby napastnik w dalszym ciągu był w środku i stąd ten brak śladów na śniegu?
     Aspirant ponownie dobył broni, podszedł do drzwi i mocno pchnął nogą. Rozwarły się na całą szerokość, odsłaniając przed jego oczami pusty wiatrołap. Dalej były następne drzwi, prowadzące do przedpokoju, również pustego, przynajmniej w części widocznej z zewnątrz przez częściowo uchylone skrzydło drzwiowe. Bartek przemknął przez wiatrołap, starając się robić jak najmniej hałasu, po czym potraktował drzwi do przedpokoju podobnie jak te zewnętrzne.
     W środku nie było nikogo, za to poczuł nieprzyjemny zapach i rozejrzał się, chcąc zlokalizować jego źródło. Przy tej okazji zauważył na podłodze mokre plamy pozostawione przez czyjeś obuwie, a kilka wyraźnie odciśniętych śladów wielkością wskazywało, że należały do kobiety. Przed sobą miał duży, gustownie umeblowany salon, po prawej stronie dwoje drzwi, po lewej jedne, i wilgotne tropy wiodły właśnie ku nim. Podszedłszy cichutko, ostrożnie je otwarł i aż się cofnął, gdy niedający się pomylić z niczym innym odór buchnął mu prosto w twarz.
     Bartek powoli przymknął drzwi i wyszedł z domu, a sięgając po telefon, przeklinał w duchu swoją niewczesną ciekawość, każącą sprawdzić, skąd wzięły się ślady na śniegu. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że być może dzięki tej ciekawości Estera Sytniewska będzie żyć i humor znacznie mu się poprawił.



sobota, 5 listopada 2016

Czarna Książka - Joanna Krystyna Radosz

 

Czarna Książka

 

Autor: Joanna Krystyna Radosz

 

Wydawnictwo: Ziemowit Ochapski Imperium Publishing 

 

Rok wydania: 2016

 

Nieco ponad rok temu dostałam do przeczytania klawiaturopis powieści „Bezdroża publiczne” Joanny Krystyny Radosz i było to moje pierwsze spotkanie z żużlem w literaturze. Zachwycił mnie ten pomysł, a jeszcze bardziej łatwość, z jaką dzięki talentowi autorki weszłam w żużlowy świat. Później dorwałam w swoje chciwe łapki doskonałą „Szkołę wyprzedzania” (recenzja na blogu) i przepadłam całkowicie. Nic więc dziwnego, że gdy pojawiła się możliwość zrecenzowania antologii „Czarna Książka”, skwapliwie z niej skorzystałam.

Czarna książka” to zbiór trzynastu zbiór opowiadań. Nie będę ich omawiać, żeby nie odebrać czytelnikom przyjemności samodzielnego odkrywania zawartych w nich tajemnic, powiem tylko, że znajdziemy tu różnorodnych bohaterów borykających się z szeroką gamą problemów, i to wcale nie żużel jest wśród nich wiodącą kwestią, choć z każdej stronicy przebija fascynacja autorki tym sportem.
Myślę, że wiele osób wyobraża sobie żużlowców podobnie jak kiedyś ja – niewysocy mężczyźni na szybkich motorach bez hamulców, sami także niemający hamulców w chęci łykania adrenaliny podczas zmagań na torze. Twardzi, nieznający uczucia strachu, pozbawieni ludzkich słabości. Otóż nic bardziej mylnego. Bohaterowie „Czarnej Książki” są zwykłymi ludźmi ze zwykłymi, ludzkimi problemami i słabościami. Nie są im obce uczucia zwątpienia czy nawet paniki. Kochają, śmieją się i cierpią jak każdy z nas, i właśnie dlatego od pierwszych stron stają się tak bliscy jak starzy przyjaciele.

Stworzenie takich postaci nie byłoby możliwe, gdyby nie niebywały talent autorki. Niejednokrotnie wystarcza jej kilka zaledwie słów, by wykreować doskonale realistyczną postać. To wielki dar, nie każdemu dany. Joanna pisze bardzo lekko i przystępnie, a jednocześnie posługuje się wyjątkowo piękną polszczyzną, co także nie zalicza się do częstych zjawisk. W tej książce nie znajdziemy stylistycznych potworków czy karkołomnych porównań, nie grozi nam także śmierć z nudów przy czytaniu niby doskonałych, a całkowicie pozbawionych wszelkich emocji zdań. Autorka doskonale wie, jak zagrać na uczuciach czytelników. Jej proza wywołuje śmiech, zadumę, a czasami nawet łzy. To nie jest tylko zbitek liter, w tych zdaniach zawarte jest życie.

Nie mogę też nie wspomnieć o „technicznej” stronie prezentowanego dzieła. Nie pamiętam już, kiedy zdarzyło mi się nie znaleźć w jakiejś książce żadnego błędu, i to nawet w tych, które ukazały się nakładem renomowanych wydawnictw. „Czarną Książkę” przeczytałam wyjątkowo uważnie, starając się wyłapać wszystkie błędy gramatyczne i logiczne. Szukałam literówek i źle postawionych przecinków, i ku mojemu zachwytowi okazało się, że szukałam błędów nieistniejących, w dodatku wszystkie te małe wredne kreseczki „siedzą” tam, gdzie ich miejsce, a literówek brak. To naprawdę rzadkość! 
 
Dlatego mogę z czystym sumieniem polecić tę pozycję najwybredniejszemu nawet czytelnikowi i gwarantuję, że ani przez moment nie będzie żałować.

Za egzemplarz książki dziękuję autorce.

 

wtorek, 1 listopada 2016

Cytaty

Minęły dwa tygodnie od premiery „Otulonych ciemnością”. To za krótko, by się rozeznać, czy książka spełniła oczekiwania czytelników.
Ale jedna z czytelniczek postanowiła umilić mi czas i wysłała taki oto zbiór cytatów. 
Dziękuję Karolinie za ten prezent, którym teraz się  pochwalę.