czwartek, 17 września 2015

Życie z drugiej ręki - Anna Grzyb

 

Życie z drugiej ręki

Anna Grzyb 




Wydawnictwo: Szara Godzina

Rok wydania: 2015 

 

 

Życie z drugiej ręki to debiut powieściowy Anny Grzyb, znanej blogerki i recenzentki. Tym razem stanęła po przeciwnej stronie barykady i zamiast oceniać, sama poddała się ocenie czytelników. To oni zdecydują, czy sprostała postawionemu przed sobą zadaniu.
Powieść opowiada o życiu w małym mieście na prowincji, z dala od wielkiego zgiełku i wielkich wydarzeń, a jej bohaterowie to zwyczajni ludzie zmagający się ze zwykłymi, codziennymi problemami.
Miasteczko Anny Grzyb jest dokładnie takie jak tysiące mu podobnych w różnych rejonach Polski. Życie towarzyskie kwitnie głównie w sklepie, gdzie codziennie spotykają się te same osoby, przekazując sobie najświeższe (nie zawsze prawdziwe) informacje o tym, kto zmarł, kto się urodził, a kogo zdradziła żona. Nie ma tutaj miejsca na anonimowość, wszyscy wiedzą wszystko o innych. A przynajmniej tak im się wydaje, najłatwiej bowiem jest oceniać na podstawie kilku powierzchownych obserwacji.
W takim właśnie miasteczku mieszka Anita – niepracująca matka dwóch córek, uważana przez inne kobiety za szczęściarę. „Nic nie musisz. Wstajesz, kiedy chcesz, gotujesz, jak ci się zachce, a jak znamy życie, to pewnie gotowe kupujesz. Nie pracujesz, nie musisz dwoić się i troić. Co ty masz w ogóle do roboty”? Tymczasem bohaterka wcale nie uważa, by należała do wybrańców losu i któregoś dnia postanawia odmienić swoje życie, by nie było już dłużej życiem z drugiej ręki.
Podobała mi się ta opowieść o małym miasteczku, z jego wszystkimi wadami i zaletami, przedstawiona prosto, bez upiększeń i górnolotnych słów. Polubiłam Anitę za jej dążenie do zmian, chęć działania, wydanie walki biernemu oczekiwaniu na zmiłowanie losu. Podobało mi się również to, że nie była to walka o wielkie cele, lecz o ubarwienie szarej rzeczywistości kolorami tęczy.
I podobał mi się język autorki, pięknie współgrający z poruszanym tematem. Anna Grzyb nie używa wymyślnych metafor i karkołomnych porównań, nie szafuje również komunałami. Zdania są doskonale wyważone, dokładnie oddające to, co autorka chciała nam przekazać.
To, czego mi w tej książce zabrakło, to emocje. Czytałam o nagłych zwrotach w życiu Anity… i nic. Nie poczułam tego, co powinnam była poczuć. Powinnam przeżywać wraz z Anitą gniew, dumę czy radość. Nie przeżyłam, przyjęłam jedynie do wiadomości, a tak nie powinno być.
Autor powinien umieć tak przedstawić wydarzenia, by czytelnik miał do dyspozycji coś więcej niż tylko suchą relację. Na tym polu Anna Grzyb może nie całkiem poległa, ale też nie odniosła zwycięstwa. Nazwałabym to remisem ze wskazaniem na przeciwnika.
Z opisu na okładce dowiedziałam się, że autorka pisze kolejną powieść. Ufam, że przy jej lekturze doświadczę tych uczuć, które ominęły mnie przy Życiu z drugiej ręki. Wszak wszyscy uczymy się na błędach.
Książkę polecam wszystkim lubiącym spokojne opowieści bez spektakularnych akcji i wielkich dramatów. Książki o codzienności, która przecież również warta jest uwagi, bo to właśnie z niej składa się nasze życie.

Cień Sprzedawcy Snów - małe podsumowanie

    
         Minęły dwa lata od chwili, gdy zaczęłam pisać Cień Sprzedawcy Snów.

     Pierwsze zdania napisałam piątego września 2013 roku, skończyłam trzeciego grudnia, a prawie dokładnie po roku, piątego grudnia 2014, książka miała swoja premierę.

    Teraz wreszcie dojrzałam do spojrzenia na moje dzieło z dystansu i mogę zdobyć się na obiektywną ocenę. A ta nie jest tragiczna. Wprawdzie nie napisałam arcydzieła, przed którym wszyscy z pokorą pochylą głowy, ale nie mam też się czego wstydzić, choć dzisiaj napisałabym ją nieco inaczej.

    Dokonałam porównań z książkami innych debiutantów (również tymi bardzo wysoko ocenionymi) i stwierdziłam, że Cień Sprzedawcy Snów od nich nie odbiega. Tak w nim, jak i w nich znajdują się niezbyt zręczne sformułowania oraz fragmenty, które można było wykreślić jako niewnoszące nic do opowiadanej historii. Pod względem redakcyjnym i korektorskim książka również mieści się w normie, poziom błędów nie wykracza poza zwykłe standardy.

    Tym samym mogę z pełnym przekonaniem oświadczyć, że Cień Sprzedawcy Snów nie jest bękartem, którego istnienie należy ukrywać. Jest moim prawowitym dzieckiem.



wtorek, 15 września 2015

Szczęściarz - Krzysztof Golczak

 

 

Szczęściarz 

 

Krzysztof Golczak

 


Wydawnictwo: RW2010

 

Rok wydania: 2015 

 

 

Powieść Szczęściarz Krzysztofa Golczaka zdobyła pierwsze miejsce w organizowanym przez Oficynę Wydawniczą RW2010 konkursie na powieść kryminalną i jest to laur całkowicie zasłużony, Szczęściarz bowiem to jeden z najbardziej udanych debiutów literackich, z jakimi miałam okazję się zapoznać.
      Krzysztof Golczak napisał doskonale klasyczny kryminał. Dostajemy trupa, ekipę śledczą oraz podejrzanych i, co ważne, zamiast zmierzać do rozwiązania, zagadka z każdą chwilą robi się bardziej skomplikowana, wszystkie bowiem domysły okazują się błędne.
       Autor od pierwszych zdań wprowadza nas w wartką akcję, pełną nieoczekiwanych zwrotów, plastyczne zaś opisy sprawiają, że uczestniczymy w zdarzeniach, a nie jedynie o nich czytamy. Podobnie dialogi, naturalne, realistyczne aż do bólu.
       I ten właśnie realizm jest największym atutem powieści. Jestem pełna podziwu dla autora za dokonanie tak dokładnego researchu pracy policyjnej. Nigdy dotąd nie czytałam książki, która by do tego stopnia odzwierciedlała rzeczywiste działania policjantów prowadzących śledztwo, jak właśnie Szczęściarz.
       Kolejnym atutem są bohaterowie. Mają wzloty i upadki, słabsze dni i przebłyski geniuszu, potrafią też niekiedy zachowywać się głupio i irracjonalnie. Nie są idealni. Są po prostu ludźmi.
      Jedynym odnotowanym przeze mnie minusem jest pewna sztampowość w kreacji głównego bohatera.
     Podkomisarz Jastrzębski został przedstawiony jako osobnik cyniczny, wypalony pracą, szukający ucieczki w alkoholu, a takich bohaterów spotykamy ostatnio w co drugiej powieści kryminalnej. Oczywiście obowiązkowo taka postać musi też mieć nieudane życie osobiste.
      To jedno nieco mnie irytowało w Szczęściarzu, bo pomysł jest mocno ograny, przy czym mający niewiele wspólnego z rzeczywistością. W niej bowiem tacy policjanci wcale nie występują tak często, jakby to wynikało z lektury kryminałów.
      Ten drobny mankament nie ma jednak wpływu na ogólny odbiór książki, ta bowiem jest naprawdę dobra. Warto poświęcić jej czas.

środa, 9 września 2015

niedziela, 6 września 2015

"Czterdzieści metrów samotności" wygrało!


Muszę się pochwalić! Prezentowane na tym blogu moje opowiadanie Czterdzieści metrów samotności wygrało konkurs na opowiadanie miesiąca  na forum literackim Opowiadania.pl
Jestem bardzo szczęśliwa i dumna z tego powodu. To mój pierwszy literacki laur.