czwartek, 16 sierpnia 2018

Huśtawka - Agnieszka Lis




Huśtawka

Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2018 




Trzy bohaterki, trzy pokolenia, trzy historie. Właściwie bohaterki są cztery, ale Katarzyna stoi niejako z boku, nie gra głównej roli w tej opowieści, choć także jest ważna. 
 
Wanda, Małgorzata i Joanna. Babka, matka i córka. Babcia, będąca opoką dla całej rodziny, zagubiona w swym uporządkowanym świecie matka-pedantka, i córka, miotająca się w próbach zrozumienia własnej tożsamości. Oto one – trzy kobiety, tak bardzo sobie bliskie, a jednocześnie tak dalekie. Przywędrowały do mnie, wyszły z kart tej książki wraz z bagażem swoich problemów, i już zostały ze mną, każąc mi również przeżywać ciągłe wzloty i upadki. W górę i w dół, w górę i w dół, jak na huśtawce.

Bohaterkom „Huśtawki” daleko do jednoznaczności. Stanowią konglomerat tak wielorakich cech, że każda z nich wzbudza różne, chwilami całkowicie skrajne uczucia. Czasem są wzruszające, czasem wprawiają w podziw, a już za chwilę ma się ochotę rozszarpać je na całkiem malutkie kawałeczki. Przez to są prawdziwe jak każda z nas, gdyż ludzie nigdy nie są tylko dobrzy albo tylko źli. Wszyscy mają swoją „ciemną stronę”, lepiej lub gorzej skrywaną przed oczami bliźnich.

Losy Wandy, jej córek Małgorzaty i Katarzyny oraz wnuczki Joanny poznajemy głównie z dialogów, które jednak nie są nam przedstawiane przez zwyczajowego „wielkiego narratora”. Agnieszka Lis tym razem postawiła na powierzenie roli narratora seniorce rodu. Wanda pełni tu rolę obserwatora, przekazującego czytelnikowi relację ze zdarzeń nawet wówczas, gdy już przeniesie się na drugą stronę tęczy. Swoją drogą, to genialny zabieg autorki, dodający powieści specyficznego smaczku. Jak dla mnie, był to strzał w sam środek tarczy.

Postać Wandy jest łańcuchem spinającym całą fabułę i, moim zdaniem, najbardziej udanym „dzieckiem” Agnieszki Lis. Dzięki niej, jej pełnym dystansu do siebie i świata przemyśleniom oraz niepozbawionym ironii uwagom „Huśtawka” jest dla mnie czymś więcej niż tylko książką. Stała się realnym światem.

Książka nie dostarcza ostatecznych rozwiązań, nie daje recepty na szczęście. Daje natomiast zawartą w kilku znamiennych zdaniach wskazówkę, że warto się cieszyć okruchami szczęścia, gdyż każdy z nich, nawet ten najmniejszy i być może ulotny, także jest ważny.

Joanna jest. To lepiej, niż gdy jej nie było. Nie musi być łatwo, może i nawet trudno będzie, ale w ogóle będzie. A wcześniej jej nie było, więc jest lepiej.



Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz