Tajemnica Bursztynowej Komnaty
Wydawnictwo: Siedmioróg
Rok wydania: 2018
Michał,
główny bohater książki „Tajemnica Bursztynowej Komnaty”, jest
młodym detektywem. Nie potrafiłam dokładnie ustalić jego wieku,
ale skoro posiada uprawnienia do prowadzenia pojazdów mechanicznych,
musi być pełnoletni. Popija też drinki, ale to akurat nie jest
żadnym miernikiem wieku. W każdym razie Michał jest starszy od
swojej kuzynki Magdy, nad którą zlecono mu opiekę podczas jej
pobytu w Polsce.
Młodego
mężczyzny nie zachwyca nałożony nań obowiązek, choć lubi swoją
amerykańską kuzynkę. Po prostu nie ma to czasu, powinien bowiem
zajmować się wyjaśnieniem dziwnych zjawisk, od pewnego czasu
zakłócających spokój Pojezierza Czartowskiego. Postanawia zatem
zawieźć Magdę do babci, szczęśliwym zrządzeniem losu
mieszkającą właśnie tam, gdzie pojawiają się upiory przyodziane
w krzyżackie szaty. Nie przewidział jednak, że to właśnie Magda
pierwsza zetknie się z przerażającą zjawą.
A
był nim rosły rycerz w długim białym płaszczu z czarnym
krzyżem, który rozwiewał się za nim w pędzie. Zjawa trzymała w
ręku pochodnię. Przez chwilę w nierzeczywistym świetle smolnych
płomieni zamigotała kolczuga i przypasany do boku miecz. Rycerz
odwrócił głowę w stronę wpatrzonej w niego dziewczyny. Przez
podniesioną przyłbicę wpatrywały się w nią puste oczodoły
ludzkiej czaszki.
„Tajemnica
Bursztynowej Komnaty” jest książką dla młodzieży, lecz
przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem, choć do młodzieży od
dawna trudno byłoby mnie zaliczyć. Tomasz Michałowski umiejętnie
gra na emocjach czytelnika. Dozuje napięcie w taki sposób, że nie
ma tu miejsca nawet na chwilę nudy. Co ważne, nie ma też przesytu,
skumulowania emocji, co często prowadzi do efektu odwrotnego niż
zamierzony, czyli do znużenia czy nawet zobojętnienia na losy
bohaterów.
Autor serwuje
czytelnikowi bardzo plastyczne opisy, dające ogromne pole dla
wyobraźni. Czytając opis zjawy, niemal czułam na plecach jej
oddech.
Łańcuchy
– bo to mogły być tylko grube, ciężkie łańcuchy –
jęczały przeciągle, jakby poruszały się z każdym krokiem
nadbiegającego zwierzęcia.
Ciekawym
zabiegiem jest sięgnięcie po rozwiązania rodem z literatury SF.
Pies, który nie jest zwyczajnym psem i samochód niebędący zwykłym
samochodem – te elementy fabuły z pewnością zainteresują
miłośników fantastyki. W opisie nadzwyczajnych możliwości
pojazdu wyczułam fascynację autora książkami o Panu Samochodziku.
A może to tylko moja własna fascynacja tymi książkami każe mi
przypisywać Tomaszowi Michałowskiemu tę cechę?
Wszystkie
elementy samochodu nagle nabrały samodzielnego życia. Fotel Magdy
zaczął przesuwać się za siedzenie kierowcy, a tylne siedzenia
zostały złożone w niewielkie kostki i uformowały wąski bagażnik.
Równocześnie boki samochodu zaczęły się do siebie zbliżać, a
tył i przód – oddalać.
Gdzie
by nie leżała prawda, pomysł jest przedni, świetnie podnoszący
atmosferę tajemniczości. Z niecierpliwością oczekuję kolejnej
książki, ufając, że autor zdradzi, kim jest zleceniodawca
Michała, dysponujący tak nietypowymi środkami.
Zachwycił
mnie język autora, idealnie dostosowany do możliwości
percepcyjnych młodego odbiorcy. Wszystko jest tu podane w
doskonałych proporcjach. Pan Michałowski nie sili się na
przesadnie młodzieżowy slang, nie posługuje się też językiem
nadmiernie wyszukanym. Autor oszczędził też czytelnikom nachalnej
dydaktyki, tak częstej w powieściach dla młodzieży, a
przynoszącej zazwyczaj odwrotny od zamierzonego skutek. Książka
zawiera ważne przesłania, które jednak przekazane są jakby
mimochodem, niemal niezauważalnie. To sprawia, że zapadają w
pamięć mocniej niż te ładowane do głowy łopatą.
Reasumując,
„Tajemnica Bursztynowej Komnaty” jest książką wręcz idealną
dla młodego czytelnika. Zaspokoi nie tylko jego apetyt na
niesamowitą opowieść i dreszcze emocji, ale również ukaże kilka
prawd, które nam, dorosłym, wydają się oczywiste, ale
niekoniecznie są oczywiste dla osób z nie całkiem jeszcze
ukształtowanym charakterem. Polecam serdecznie.
Za
książkę dziękuję wydawnictwu Siedmioróg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz