niedziela, 26 marca 2017

Wiosna z Repliką czyli „Tylko przy mnie bądź” Joanny Sykat

Marta ma świadomość tego, że sprzedała swoje życie i czas. Dzięki lukratywnemu kontraktowi zamieniła szum drzew, zieleń traw, zapach kwiatów i szmery strumyków na gąszcz światłowodów, mieszkanie pełne nowinek technicznych i egzystowanie (bo przecież nie można tego nazwać życiem) pod wielką kopułą z pleksiglasu. Ale to wszystko zrobiła przecież dla Niego – dla Wojtka, którego może widywać jedynie podczas krótkich urlopów. Czy to wszystko było tego warte? 

Pewnego dnia kobieta spotyka Wiktora – mężczyznę, z którym kiedyś, zanim oboje podpisali swoje umowy, łączyło ją coś niezwykłego. Teraz w tym sztucznym, wypranym z uczuć świecie wspomnienia nie dają Marcie spokoju.

Czy Marta będzie w stanie przywrócić Wiktorowi pamięć dawnego szczęścia?
Czy można odzyskać czas stracony w pogoni za zyskiem?
I wreszcie – co się stanie z Wojtkiem? 
/źródło opisu: http://www.replika.eu/index.php?k=ksi&id=542/


Codzienna gonitwa niejednokrotnie przesłania nam to, co ważniejsze jest od dóbr materialnych. W chęci polepszenia losu swojej rodziny często zapominamy o tej ostatniej. Gdzieś po drodze do sukcesu gubimy świeżość uczuć, zatracamy spontaniczność oraz radość życia.
     Napędzani wizją dostatniej przyszłości, biegamy jak chomiki w kółku od zebrania do narady, od projektu do wyzwania. Nawet nie zauważamy, że rządy nad naszymi losami przejęły telefony, komputery i przede wszystkim żądza sukcesu.
     „Najpierw realizacja planu, potem będzie czas na odpoczynek. Wtedy zajmę się rodziną, znajdę jakieś hobby, odpocznę…” Jakże często słyszy się te słowa. Tylko że na to wszystko może być już za późno.
      Czy było za późno także dla Marty? O tym musicie przekonać się sami.





 
 

sobota, 18 marca 2017

Zima z Repliką czyli „Jutro będzie normalnie” Agnieszki Lis

Jutro będzie normalnie” autorstwa Agnieszki Lis to wciągająca opowieść o współczesnej kobiecie. Można by powiedzieć, że nawet nader współczesnej. Małgośka – główna bohaterka książki – to osoba, którą chyba wszystko w życiu spotkało. Sieroctwo, mobbing w pracy, zdradzający mąż i jeszcze ta teściowa... Mimo małego mieszkania dziewczyna nie załamuje się. Dzielnie wychowuje swojego czteroletniego synka i znosi uroki awansu, marząc o małym, białym domku, który mógłby być również żółty. Zdawałoby się, że więcej już nie może się wydarzyć, że temat został wyczerpany, a jednak bohaterkę wciąż spotykają niezwykle ciekawe perypetie. Sama o sobie mówi, że jest szczęściarą, ale czy szczęście wystarczy, aby przejść, a raczej prześlizgnąć się przez życie cało? 
/źródło opisu: nota wydawcy/

Przeczytałam opinie na „Lubimy czytać” i  dowiedziałam się z nich, że to historia jakich wiele, że książka jest lekka i miła, w sam raz do poczytania dla relaksu.
Lekka? Nic bardziej mylnego! 

Małgosia, Zbyszek i Mamusia to ciekawy zbiór różnych cech charakteru, i to nie zawsze pięknych. Najmniej zaskoczył Zbyszek, który chyba nie dorósł do roli męża i ojca. Ale dla mnie jest on tylko postacią poboczną, stanowiącą tło dla głównych bohaterek czyli Małgośki i jej teściowej, zwanej nieco ironicznie Mamusią.
     Irytowała mnie uległość Małgosi wobec Mamusi. Nie faktem, że synowa się nie buntowała, tylko tym, że nie miała innego wyjścia jak być uległą i z uśmiechem oraz słowami wdzięczności znosić fanaberie teściowej. Rozumiem doskonale frustrację Małgosi z powodu własnej bezsilności i niemożności spacyfikowania męczącej kobiety. 
Może dlatego książka tak przypadła mi do gustu?






środa, 15 marca 2017

Jagoda - Anna Kasiuk



Jagoda Cykl: Łowiska (tom 3) 


Autor: Anna Kasiuk

Wydawnictwo: Novae Res

Rok wydania:  2017

 

 

Baśniowa, romantyczna i jednocześnie pełna grozy – oto jaka jest „Jagoda”. To już trzecie po „Lewym brzegu” i „Mrokach Łowisk” spotkanie z Majką i braćmi Ławczukami, i niestety zarazem ostanie.
Anna Kasiuk mistrzowsko zagrała na emocjach czytelników, z każdą kolejną częścią wzmacniając napięcie, które w „Jagodzie” osiągnęło punkt kulminacyjny. Paweł, Robert, Majka, nienarodzone dziecko – nie wiadomo, po kogo sięgnie żądna zemsty Matylda, by spełnić groźbę zawartą w rzuconej przez siebie klątwie.

A życiem niech przypłaci za miłości tej krwawej żniwo. Wtedy jeno uwolni dziatwę swoją. Chcę krwi za krew wylaną”. 

 

Matylda jest niewątpliwie jedną z głównych bohaterek opowieści o „Łowiskach”, a jej tragiczna dola odbija się echem na losach przyszłych pokoleń. A gdyby tak pozbawić ją cech nadprzyrodzonych, odrzeć z tajemniczości? Kogo wtedy zobaczymy? Do głębi nieszczęśliwą kobietę, tęskniącą rozpaczliwie do tego, co było dla niej najcenniejsze.
     Autorka porusza tu niemiernie ważki problem. Jak daleko powinna sięgać zemsta? Czy mamy prawo żądać odpłaty za doznaną krzywdę od tych, którzy nigdy nie zrobili nam nic złego?
     Wbrew pozorom ta kwestia ciągle jest aktualna, mimo że rzadko kto sięga po aż tak drastyczne rozwiązanie jak odebranie życia. Ale pielęgnowanie w sobie nienawiści, karmienie się nią niejednokrotnie przez długie lata, również nie jest dobre dla duszy. To jak klątwa rzucona na samego siebie, nie pozwala bowiem na cieszenie się życiem, zatruwa każdą radość i prowadzi do zgorzknienia.

Drugim istotnym problemem poruszonym w tej trylogii jest trójkąt miłosny.
     Pawła i Roberta łączy silna braterska miłość, i nic tej miłości nie jest w stanie zniszczyć, nawet uczucie do tej samej kobiety. Choć na tym polu są dla siebie rywalami, nie potrafią odrzucić braterskich więzów i stanąć przeciwko sobie. Pozostawiają sprawę w zawieszeniu, licząc… No właśnie, na co? Że los sam zdecyduje, lub że to ona dokona wyboru?
     Lecz ona, ta kochana przez obu braci kobieta, również nie umie podjąć decyzji, gdyż obaj są dla niej ważni. Każdy z nich ujął ją za serce czymś innym i każdy czymś innym przyciąga, a niemożność wybrania jednego powoduje ciągły stres i coraz większe wyrzuty sumienia.

Ewa, czuję się jak dziwka. No kto tak robi? Dwóch braci, ja pomiędzy nimi i jeszcze dziecko. To jakaś patologia…”

Wśród tego całego zamętu stworzonego z miłosnego trójkąta i złowieszczej klątwy jest ktoś, kto wykazuje zdrowy rozsądek i w trudnych chwilach zawsze służy pomocą.
     Chociaż tak boleśnie doświadczona przez los, Ewa nie poddaje się pełnemu grozy nastrojowi, a jej cięte, często nieco złośliwe repliki zmuszają do uśmiechu i do radośniejszego spojrzenia w przyszłość.
    Mam nadzieję, że Anna Kasiuk ulegnie pragnieniom czytelników i dopisze czwartą część, i że poświęci ją właśnie tej postaci. Mam bowiem pewien niedosyt po przeczytaniu trzeciej części tego fasynującego cyklu. Mam za mało Ewy.

Ania stworzyła przepiękną opowieść, wyróżniającą się niesamowitym, spowitym mgłą tajemniczości klimatem, i nieszablonowymi, wyrazistymi bohaterami. Żadnego z nich nie można ująć w sztywne ramy, umiejscowić wyłącznie po jednej stronie, wszyscy bowiem wymykają się jednoznacznej ocenie. Są jednocześnie dobrzy i źli, bo jak ludzie w realnym życiu, oni także dokonują niekiedy złych wyborów. I właśnie dzięki temu są tacy prawdziwi.
Aniu, gratuluję całym sercem!

poniedziałek, 13 marca 2017

Zima z Repliką czyli „Otulone ciemnością” Hanny Greń

W Cieszynie młodzi chłopcy znajdują na brzegu rzeki martwą kobietę. Komisarz Benita Herrera otrzymuje polecenie zajęcia się śledztwem. Już pierwszy rzut oka na zwłoki mówi Benicie, że sprawa nie będzie łatwa, ciało bowiem nakryto białą tkanina, a w złączone jak do modlitwy dłonie zmarłej włożono świecę. Przy denatce znaleziono długi, ciemny włos oraz dwa tajemnicze rysunki. Pierwszy przedstawia klęczących na łące ludzi, drugi łan zboża.
Tropy prowadzą do Aleksandra Podżorskiego, noszącego pseudonim Gojny. Podżorski jest prywatnym przedsiębiorcą z Wisły. Policja uważa go za gangstera, szefa zorganizowanej grupy przestępczej, a jego przedsiębiorstwo za przykrywkę dla ciemnych interesów.
Spotkanie Herrery z Gojnym zostaje zorganizowane przez nadkomisarza Konrada Procnera, komendanta komisariatu w Wiśle. Wcześniej Benita zapoznaje się z wielką ilością informacji o Podżorskim, przez lata zbieranych przez policjantów. Jest zdezorientowana, z notatek tych bowiem wyłania się obraz przyzwoitego człowieka. 
/źródło opisu: http://www.replika.eu/index.php?k=ksi&id=623/



Ciężko jest zachwalać własną książkę, posłużę się więc fragmentami recenzji Katarzyny Stec, umieszczonej na blogu Książki na czasie:

Za jakie grzechy można pokutować? A za jakie zginąć? Hanna Greń i jej książka „Otulone ciemnością” dowodzą, że nie mają one terminu ważności, a ich konsekwencje rzutują na kolejne pokolenia i zmuszają do radykalnych działań. Wbrew prawu, z pozorną zgodnością z sumieniem.”
 
Książka „Otulone ciemnością” może wywołać sporą dyskusję. Motyw religijny przeplata się tu i łączy z praktykami seksualnymi wychodzącymi poza przyjęte normy. A wszystko to staje się siłą napędową głównego wątku, czyli tajemniczych morderstw. Gdzie naprawdę jest ich źródło? Kto ma motyw? Czy nawet w dobrym planie może pojawić się skaza, która go zniweczy? Gęsto tutaj od pytań. Gęsto też od przypuszczeń. A ostateczną odpowiedź wcale nie łatwo. I bardzo dobrze. Dzięki temu książka ta stanowi rewelacyjną mroczną rozrywkę, a jednocześnie wyzwanie, które fani gatunku powinni podjąć ochoczo.”


 
 

sobota, 11 marca 2017

Kryształowe serca - Augusta Docher



Kryształowe serca

Autor: Augusta Docher

Przedpremierowo

 
Kryształowe serca” to niepublikowana jeszcze powieść Augusty Docher. Z jej pierwszymi rozdziałami można zapoznać się na wattpad oraz na blogu autorki. Ja dostąpiłam zaszczytu przeczytania pliku recenzenckiego, za co jestem ogromnie wdzięczna, gdyż była to prawdziwa czytelnicza uczta.



Fabianę Czekaj poznajemy w chwili, gdy jej związek z niespełnionym (na własne życzenie) muzykiem Tymonem zaczyna ulegać powolnej destrukcji. Wprawdzie pracująca jako fotomodelka dziewczyna ze względu na oryginalną urodę nie musi narzekać na brak zleceń, to jednak z trudnością wiąże koniec z końcem. Utrzymanie z otrzymywanej nieregularnie pensji dwóch osób, z których jedna nie dość, że nie uzyskuje żadnych dochodów, to jeszcze trwoni ciężko zarobione przez Fabianę pieniądze na hazard, musi skończyć się kłopotami finansowymi. Mimo to dziewczyna trwa lojalnie przy ukochanym, nie chcąc dostrzec jego prawdziwej natury. Tak jest do czasu, gdy Tymon dopuszcza się fizycznego ataku. Dopiero wtedy z oczu spadają łuski i Fabianie ukazuje się cała prawda o ukochanym.

     Dziewczyna nie ma czasu na zastanawianie się nad przyszłością. Niespodziewanie zostaje uprowadzona na niemal drugi kraniec Europy, do rezydencji przedstawiającego się jako biznesmen Karima Kasymova. Fabiana nie potrafi pojąć przyczyn tego porwania. Nikt od niej niczego nie żąda, nikt jej nie gnębi. Przeciwnie, jest traktowana jak księżniczka, otoczona służącymi czekającym w gotowości na jej skinienie.

     Może są na świecie osoby, które przyjęłyby z radością fakt, że wreszcie nie muszą martwić się o pieniądze i mogą mieć wszystko, czego tylko zapragną, ale nie Fabiana. Dla niej klatka w dalszym ciągu pozostaje klatką, nawet jeśli jest złota.

    Wkrótce Fabiana wpada w drugą niewolę, tym razem zupełnie innego rodzaju – sama nie wie, jak to się stało, że zakochała się w swoim jednookim, niezbyt przystojnym i w dodatku aroganckim porywaczu. Ona również nie jest mu obojętna, lecz życie to nie bajka, w której zakochani wyznają sobie miłość, po czym żyją długo i szczęśliwie.



Muszę się przyznać, że w pierwszej chwili miałam pewne obawy, gdyż tytuł przywodził mi na myśl ckliwy romans, czyli gatunek, którego serdecznie nie znoszę. Ale w porę się zreflektowałam. Czytałam wszak Eperu, Habbatum i Batawe, i w żadnej z tych części cyklu Wędrowcy autorka nawet odrobinę nie zbliżyła się w stronę cukierkowego romansu, chociaż tam również pisała o miłości.

     Augusta Docher posiada niesamowity talent do opisywania wielkich uczuć bez używania w tym celu wielkich słów, i zapewne dlatego opowiadane przez nią historie brzmią tak prawdziwie.



Nie mógł przestać na nią patrzeć. Już prawie zapomniał, po co tu przyszli. Gdy na moment przesunął się nieco w bok, zauważył łagodną okrągłość jej lewej piersi, dostrzegł zaróżowioną brodawkę i zupełnie go to rozbiło.”



Podobnie rzecz się ma z bohaterami, do których absolutnie nie da się zastosować jednoznacznej miary. Pozytyw i negatyw? Ten numer tu nie przejdzie!

     Fabiana z jednej strony jest twardo stąpającą po ziemi, samodzielną i chwilami aż przesadnie odważną dziewczyną, z drugiej pozwala się wykorzystywać w imię źle ulokowanej lojalności, a jej zachowanie w rezydencji Karima niekiedy bywa kompletnie irracjonalne.

    Karim zaś, mimo że jest mężczyzną twardym, niepozwalającym sobie ani swoim ludziom na słabość, w konfrontacji z niespodziewanym uczuciem zaczyna się gubić, łamać narzucone przez samego siebie zasady. I mimo że jest wyćwiczony w unikaniu niebezpieczeństwa, kierując się miłością, zaczyna podejmować decyzje pod wpływem emocji, co na ogół nie kończy się dobrze.



Barierka poległa pod naporem i odleciała gdzieś na bok, ale to nic nie dało, bo u wylotu z zatoczki pojawił się drugi, jeszcze większy samochód. Hummer stanął w poprzek i mignął światłami.”



Drugoplanowi bohaterowie przedstawieni są w sposób, który pozwala w nich widzieć odrębne jednostki, a nie jedynie ludzkie tło dla wyeksponowania głównych postaci. Właściwie każdy z nich mógłby w dowolnej chwili wysunąć się naprzód, przyjmując pierwszoplanową rolę.

     Ta lekkość w kreowaniu ludzkich sylwetek i ich charakterów jest ogromnym atutem autorki. Dzięki niej powieść zyskuje na realizmie, a poszczególne sceny odbieramy tak, jakbyśmy oglądali wyjątkowo interesujący film.

    Podobnie ma się rzecz z językiem. Odpowiednie zachowanie proporcji między literacką polszczyzną a mową potoczną w dialogach sprawia, że ta ostatnia nie razi. Wręcz przeciwnie, przydaje dialogom autentyzmu, podobnie jak umiejętnie wplecione ironia czy dowcip.



Dużą uwagę poświęciłam scenom erotycznym, i to bynajmniej nie z chęci szukania podniet. Byłam ciekawa, jak autorka sobie z nimi poradzi, gdyż na tym polu poległo już wielu pisarzy.

     Erotyka jest chyba najtrudniejszym tematem, autor bowiem ma do dyspozycji wyjątkowo mały zasób słów. W polskim języku występują w zasadzie tylko dwa rodzaje określeń – albo są to określenia medyczne, albo wulgarne, dlatego większość czytanych przeze mnie scen miłosnych wywoływała albo niesmak, albo śmiech.

    Augusta Docher poradziła sobie z zadaniem śpiewająco, co w zasadzie nie powinno mnie dziwić, jest wszak autorką Akademii uległości! Skoro w tamtej, typowo erotycznej powieści, potrafiła stanąć na wysokości zadania i przedstawić miłość fizyczną w sposób aż wibrujący erotyzmem, nie zatracając przy tym dobrego smaku, dlaczego tutaj, w tych kilku scenach miałoby być inaczej?



Jedynym minusem (a raczej minusikiem) „Kryształowych serc” jest łatwość, z jaką bohaterowie wydostali się z opresji. Troszkę za sprawnie im to poszło, przez co pozostał pewien niedosyt. Przygotowana na ostre starcie dobra ze złem, miałam ochotę krzyknąć „Jak to? Tak po prostu?!”

     Ale to tylko osobiste odczucie „kryminalistki” żądnej drastycznych scen. Ktoś inny takie właśnie, a nie inne rozwiązanie może uznać za atut, dlatego polecam tę powieść wszystkim miłośnikom dobrej literatury.



czwartek, 9 marca 2017

Zima z Repliką czyli „Małe wojny” Joanny Kruszewskiej

Małe wojny i większe, gwałtowne wybuchy i fajerwerki – tak oto w skrócie wartkim tokiem akcji prowadzi Czytelnika autorka opowieści. Codzienność wcale nie jest tu oczywista, małe nieprawdy się nawarstwiają, a ułudy gromadzą i przesłaniają to, co najważniejsze.
Granica między rodzinną sielanką a koszmarem jest wyjątkowo płynna, niedojrzałość i dorosłość okazują się zaskakująco względne. Ale do głosu dochodzi również niezwykła wartość kobiecości - jej słabości i siły, a przede wszystkim przeróżne odcienie matczynej miłości.

Nic nie jest przesądzone, ale czy prawda faktycznie ma niezaprzeczalną wartość i musi zostać ogłoszona? Wszak „to, co przemilczane, nie znika, to musi gdzieś i kiedyś znaleźć ujście”...
/źródło opisu: http://www.replika.eu/


Małe wojny. Te dwa słowa idealnie oddają istotę problemu poruszonego w tej książce, gdyż wielkie tragedie czy dramatyczne sceny rodem z ckliwego romansu rzadko przydarzają się w prawdziwym życiu.
W rzeczywistości najbardziej irytują nas niby nic nieznaczące drobiazgi, a ich lekceważenie powoli zatruwa nam radość życia. To one są powodem większości małżeńskich czy rodzinnych kłótni, gdyż to one potrafią najbardziej ranić.
Tak naprawdę naszym udziałem są właśnie takie małe wojny. Postronnemu obserwatorowi mogą wydać się śmieszne te potyczki o detale, lecz zainteresowanym wcale nie jest do śmiechu.
Często, gdy słyszymy o rozpadzie jakiegoś związku, reagujemy zdziwieniem, bo przecież „oni byli takim zgodnym małżeństwem”! Tymczasem prawda wyglądała nieco inaczej, tylko że nie toczyli swoich małych wojen na forum publicznym. Ale pewnego pięknego dnia uznali, że mają już dość. Dość codziennych niesnasek, dość udawania, że wszystko jest w porządku, i przede wszystkim, dość obecności tej drugiej osoby.
Jaki będzie wynik „Małych wojen” Joanny Kruszewskiej? Kto wyjdzie z nich zwycięsko, a kto zostanie przegranym? Nie dowiedzie cię, jeśli nie przeczytacie tej książki.


wtorek, 7 marca 2017

Królowa Śniegu - Anna Klejzerowicz



Królowa Śniegu


Autor: Anna Klejzerowicz

Wydawnictwo: Filia 

Rok wydania: 2017



Wyjątkowo długa i mroźna zima, małe miasteczko pod Gdańskiem i morderca, który zbiera krwawe żniwo. W lasach i na bezdrożach zamarzają ludzie. Starsi mieszkańcy zaczynają szeptać o tajemniczej klątwie sprzed lat. 
(źródło opisu: http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/186)

Już ten fragment opisu wystarczyłby do przyciągnięcia mojej uwagi, a to z uwagi na wzmiankę o mordercy i krwawym żniwie, co sugeruje nie dość, że wielokrotność, to jeszcze brutalność. A tu dodatkowo wspomniano o śmierciach (znów ta lubiana przeze mnie liczba mnoga) w wyniku zamarznięcia i o klątwie. 
   W tej sytuacji nie miałam innego wyjścia, jak natychmiast sięgnąć po książkę, zwłaszcza że jej autorką jest Anna Klejzerowicz. Przeczytałam wszystkie książki Ani i na żadnej się nie zawiodłam, przeciwnie, lektura każdej z nich stanowiła czystą, niczym nieskalaną przyjemność.

Tym sposobem trafiłam do popegeerowskiej gminy Kryszewo w okolicach Gdańska, gdzie zawarłam bliższą znajomość z Felicją Stefańską – dziennikarką o znacznie wyższych aspiracjach niż prowadzenie małomiasteczkowej gazety i pisanie o lokalnych, ani trochę niewybijających się ponad przeciętność sprawach.
   Z codziennej rutyny wybija ją fala tajemniczych zgonów. We wszystkich przypadkach przyczyną śmierci jest zamarznięcie, co w zasadzie nie powinno dziwić, wszystkie ofiary bowiem należały do grona osób lubiących raczyć się alkoholem, i z pewnością nie zaliczały się do miejscowego establishmentu. Co może być niezwykłego w tym, że zapijaczony menel, mocno przeholowawszy z podłego gatunku alkoholem, zasnął gdzieś w rowie i zamarzł? Wszak zima tego roku postanowiła udowodnić ludziom, że jest naprawdę groźnym żywiołem.
   A jednak dziennikarce coś w tej hurtowych zamarzniciach nie pasuje i mimo kategorycznego sprzeciwu radnej Grety Pazik, prywatnie przyjaciółki Felicji, postanawia przyjrzeć się sprawie nieco bliżej. W sukurs przychodzi jej aspirant Zygmunt Ryba, który także uważa, że za serią zgonów kryje się coś więcej aniżeli wyłącznie zamarznięcie, zwłaszcza że miejscowi co rusz przebąkują o klątwie.
   Kto i dlaczego miałby tę klątwę rzucić? Wydobywanie informacji z mieszkańców miasteczka przypomina próbę wyciśnięcia wody z kamienia, a rozmowa z jedynym ocalałym także nie rzuca zbyt wiele światła na zagmatwaną sprawę, mężczyzna bowiem twierdzi, że w lesie spotkał Królową Śniegu.

Ale ona taka przepiękna była. Miała białą… no, taką suknię. Albo płaszcz. Z kapturem i cały misiem obszyty. I takie coś srebrne na czole.”

Zafascynowało mnie to połączenie świata baśni z obrazem małego miasteczka, w którym zamiast dźwięku cudownych dzwoneczków, „pospolitość skrzeczy”. 
   Likwidacja PGR-ów dotknęła mieszkańców Kryszewa o tyle, że pozbawiła ich pracy, nie wpłynęła jednak jakoś znacząco na zmianę ich trybu życia. Pomoc społeczna, polegająca li tylko na wypłacaniu zasiłków, pozwoliła im w dalszym ciągu hołdować pijaństwu i nieróbstwu. Właściwie teraz mieli się nawet lepiej, nie musieli bowiem tracić czasu na pracę, mogąc całkowicie oddać się przyjemniejszemu zajęciu.
   Anna Klejzerowicz świetnie to uchwyciła. Jej pijaczkowie, ich znękane żony i zaniedbane, chylące się ku upadkowi domostwa, to przerażający w swym realizmie obraz popegeerowskich miejscowości. Naprawdę niewiele tu przejaskrawienia! Spotkałam zbyt wielu takich Mietków Nowaków, by tego nie widzieć. Zapatrzeni w obłe kształty butelki, niewiele wykazują zainteresowania innymi sprawami, a wykształcenie czy rozwój intelektu w ogóle nie mieści się na ich liście priorytetów. Dlatego wiara w klątwy czy nagłe zstąpienie na ziemię baśniowej postaci nie dość, że nie jest wykluczona, to wręcz całkiem prawdopodobna. Zabobon zawsze kroczy ścieżkami, do których wiedza nie ma przystępu.
    Autorka pięknie uchwyciła również typową małomiasteczkową społeczność, gdzie wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą, gdzie przyjezdny traktowany jest z nieufnością i pozostaje obcym przez długie lata mimo chęci zasymilowania się z mieszkańcami miasteczka.
Z tym tłem pięknie kontrastuje na wskroś „miastowa” Felicja, dla której zrozumienie mentalności tubylców jest chwilami prawdziwym wyzwaniem.

Nie ulega wątpliwości, że bohaterowie to ogromny atut tej powieści.
   Kolejnym jest zagadka kryminalna, sięgająca korzeniami daleko wstecz, mogąca zadowolić najwybredniejszego amatora tego gatunku literackiego. Nie sposób też nie wspomnieć o pięknej polszczyźnie autorki, w umiejętny sposób przeplatanej wyrażeniami potocznymi i gwarowymi, co dodaje wypowiedziom realizmu.
   I na koniec okładka. Ponure drzewa na pokrytej śniegiem przestrzeni i na ich tle samotny człowiek. Aż się chce zakrzyknąć, żeby zawrócił, nie szedł tam, gdzie wśród szarych pni czai się zło. 
 
Jedynym minusem jest wprowadzenie zbyt wielu informacji kierujących uwagę na sprawcę, przez co tożsamość Królowej Śniegu zbyt szybko stała się dla mnie oczywista. Ale ten minus jest maleńki, taka kreseczka zaledwie, zawsze bowiem bardziej interesowała mnie odpowiedź na pytanie „dlaczego”, niż „kto”.






piątek, 3 marca 2017

Syreny - Joseph Knox

 

Syreny

Autor: Joseph Knox 

 

Wydawnictwo: Otwarte

Rok wydania: 2017

 

 

Joseph Knox jest zawodu księgarzem, a z zamiłowania amatorem i znawcą kryminałów, nic więc dziwnego, że do tego gatunku zalicza się jego debiutancka powieść.
Tytułowe „Syreny” to młode, piękne kobiety odbierające dzienne utargi z klubów podporządkowanych Franczyzie czyli organizacji przestępczej parającej się handlem wszelkiego rodzaju narkotykami. W przeciwieństwie do tych mitycznych, Syreny wykreowane przez Knoxa nie wabią śpiewem, nie pragną zawładnąć mężczyznami. One są po prostu kurierkami wykonującymi pracę, na którą w większości zgodziły się dobrowolnie, widząc w tym szansę na dorobienie się przyzwoitego kapitału i dostatnie życie w przyszłości.
     Pewnego dnia w ich świat wkracza Aiden Waits, skompromitowany i oficjalnie zawieszony w obowiązkach policjant. Przyłapany na kradzieży narkotyków z magazynu dowodów rzeczowych, Waits dostaje propozycję nie do odrzucenia – musi wniknąć w struktury Franczyzy i rozpracować ją od środka. W przypadku odmowy zostanie oskarżony i skazany, a dla policjanta pobyt w więzieniu najczęściej równoznaczny jest z wyrokiem śmierci. 
     Tak więc pozbawiony pola manewru Aiden decyduje się przyjąć narzuconą mu rolę, chociaż niemal od razu zakres jego obowiązków zostaje powiększony o odszukanie i sprowadzenie do domu uciekinierki – młodziutkiej córki znanego polityka, która właśnie wśród ludzi Franczyzy znalazła sobie schronienie.

    Waits nie jest bohaterem jednoznacznym. Z jednej strony wzbudza sympatię, wykazując bezkompromisowość w działaniu. Pomimo wrażenia, że sprzysiągł się przeciwko niemu cały świat, mimo zbieranych cięgów nie tylko ze strony gangsterów, lecz także kolegów po fachu, on z uporem poszukuje prawdy, chociaż z każdym dniem zyskuje coraz większą pewność, że ta prawda okaże się niewygodna dla większości zainteresowanych i tak właściwie to nikt nie chce jej poznać.
    Aiden ma w sobie dużo szlachetności, ale potrafi też zachować się jak pozbawiony krzty instynktu samozachowawczego, bezrozumny idiota, a skłonność do wspomagania się alkoholem i amfetaminą na pewno mu nie pomaga. Ale to dobrze, że jest właśnie taki. Dzięki temu jest bardziej prawdziwy, bardziej „ludzki”.
     W zasadzie nie zauważyłam w książce ani jednej postaci, która byłaby li tylko pozytywna. Nawet tytułowe „Syreny”, zniewolone poprzez zwyczaje i prawa panujące w organizacji, nie wzbudziły mojej pełnej sympatii, większość bowiem nieszczęść spotkało je na ich własne życzenie. Ogłupione wizją dostatniego życia, merkantylne, fałszywe i niezdolne do empatii, kierują się wyłącznie osobistymi korzyściami, przez co chwilami irytowały mnie ponad wszelkie wyobrażenie. I bardzo dobrze! Nie ma nic gorszego od bohatera niewzbudzającego większych emocji, a u Knoxa mamy tych emocji aż nadto.

Syreny” doskonale oddają ponury klimat przestępczego Manchesteru, rządzonego żelazną ręką przez „żołnierzy” Franczyzy, niewahających się za pomocą okrutnych, niejednokrotnie krwawych działań wymuszać respektowanie drakońskich zasad.
     Knox doskonale dawkuje napięcie, przechodząc od niby niewinnego poszukiwania uciekinierki do handlu narkotykami, by dojść do krwawych zbrodni oraz seksualnego wykorzystywania nieletnich. Dzięki temu zabiegowi fabuła nie męczy jednostajnością, a rozwiązanie zagadki, miast się przybliżać, znika wśród nowych ustaleń skomplikowanego śledztwa.

Na uwagę zasługuje także język autora; jędrny lecz nie epatujący przesadną wulgarnością sprawia, że sceny zyskują na realizmie, przenikając czytelnika do głębi.

I na koniec okładka, mroczna i ponura, idealnie oddająca klimat powieści. Lubię, gdy okładka nawiązuje do treści książki, gdy jest z nią w jakiś sposób połączona, i tutaj dostałam dokładnie to, co uważam za warunek wręcz obowiązkowy.

Podsumowując – „Syreny” Josepha Knoxa są wyjątkowo udanym debiutem. Ufam, że autor na tym nie poprzestanie i będziemy mieć okazję jeszcze nie raz spotkać się z wykreowanymi przez niego bohaterami.