Oko nieba
Cykl: Drużyna A (tom 10)
Autor: Arne Dahl
Wydawnictwo: Czarna owca
Rok wydania: 2014
Ocena: 5/6
Letnią sielankę sztokholmskiej
Drużyny A przerywa napad rabunkowy na małą wypożyczalnię wideo.
Kamera monitoringu nagrywa zdarzenie, ale niespodziewanie rejestruje
coś jeszcze. Wygląda na to, że pojawiła się nowa przerażająca
forma przestępczości. Drużyna A zostaje wciągnięta w swoistą
grę pozorów. W tym samym czasie były członek ekipy próbuje
rozwiązać skomplikowaną międzynarodową sprawę – zaginięcie
wysokiego rangą szefa policji bezpieczeństwa Säpo. Czy można
wygrać ze złem, nie stając się jednocześnie złym człowiekiem?
Czy można bronić demokracji za wszelką cenę?
Tak właśnie to się zaczyna – 464
stron przygody przeżywanej wraz z Drużyną A, będącą elitarnym
oddziałem sztokholmskiej policji.
W Oku nieba mamy do czynienia z
dwoma wątkami. Pierwszy z nich to wyścig, w którym policjanci
muszą się zmierzyć z seryjnym mordercą, a jego stawką jest
ludzkie życie. Drużyna A musi sprawdzić niezliczoną ilość
tropów, by wyizolować z grupy podejrzanych osób prawdopodobnego
sprawcę, by nie dopuścić do kolejnego zabójstwa.
W tym samym czasie Paul Hjelm, były
członek drużyny, obecnie pracujący w Wydziale wewnętrznym,
zostaje poproszony o rozwiązanie zagadki zaginięcia szefa Säpo.
Wyrażając zgodę, nawet nie podejrzewa, do jakiego zaskakującego
odkrycia doprowadzi go śledztwo.
Kolejne spotkanie z drużyną A okazało
się równie satysfakcjonujące jak poprzednie. Dobry, rasowy
kryminał! Dahl nie przynudza, nie wdaje się w jakże częste u
innych autorów moralizatorstwo.
Jego policjanci są przede wszystkim ludźmi ze wszystkimi ludzkimi przywarami i zaletami. Nie kreuje superbohaterów zafiksowanych na walkę z przestępczością, nie ma tu też standardowych ostatnio gliniarzy alkoholików. Są zwyczajni ludzie, przez co całość odbiera się jak autentyczną historię.
Książka wciąga i trzyma w napięciu do ostatniej strony.
Wątek Paula Hjelma chwilami jest może trochę przesadzony i niewiarygodny, ale od czego w końcu mamy termin "licentia poetica"?
Jego policjanci są przede wszystkim ludźmi ze wszystkimi ludzkimi przywarami i zaletami. Nie kreuje superbohaterów zafiksowanych na walkę z przestępczością, nie ma tu też standardowych ostatnio gliniarzy alkoholików. Są zwyczajni ludzie, przez co całość odbiera się jak autentyczną historię.
Książka wciąga i trzyma w napięciu do ostatniej strony.
Wątek Paula Hjelma chwilami jest może trochę przesadzony i niewiarygodny, ale od czego w końcu mamy termin "licentia poetica"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz