Kryształowe serca
Przedpremierowo
„Kryształowe
serca” to niepublikowana jeszcze powieść Augusty Docher. Z jej
pierwszymi rozdziałami można zapoznać się na wattpad oraz na
blogu autorki. Ja dostąpiłam zaszczytu przeczytania pliku
recenzenckiego, za co jestem ogromnie wdzięczna, gdyż była to
prawdziwa czytelnicza uczta.
Fabianę
Czekaj poznajemy w chwili, gdy jej związek z niespełnionym (na
własne życzenie) muzykiem Tymonem zaczyna ulegać powolnej
destrukcji. Wprawdzie pracująca jako fotomodelka dziewczyna ze
względu na oryginalną urodę nie musi narzekać na brak zleceń, to
jednak z trudnością wiąże koniec z końcem. Utrzymanie z
otrzymywanej nieregularnie pensji dwóch osób, z których jedna nie
dość, że nie uzyskuje żadnych dochodów, to jeszcze trwoni ciężko
zarobione przez Fabianę pieniądze na hazard, musi skończyć się
kłopotami finansowymi. Mimo to dziewczyna trwa lojalnie przy
ukochanym, nie chcąc dostrzec jego prawdziwej natury. Tak jest do
czasu, gdy Tymon dopuszcza się fizycznego ataku. Dopiero wtedy z
oczu spadają łuski i Fabianie ukazuje się cała prawda o
ukochanym.
Dziewczyna
nie ma czasu na zastanawianie się nad przyszłością.
Niespodziewanie zostaje uprowadzona na niemal drugi kraniec Europy,
do rezydencji przedstawiającego się jako biznesmen Karima Kasymova.
Fabiana nie potrafi pojąć przyczyn tego porwania. Nikt od niej
niczego nie żąda, nikt jej nie gnębi. Przeciwnie, jest traktowana
jak księżniczka, otoczona służącymi czekającym w gotowości na
jej skinienie.
Może
są na świecie osoby, które przyjęłyby z radością fakt, że
wreszcie nie muszą martwić się o pieniądze i mogą mieć
wszystko, czego tylko zapragną, ale nie Fabiana. Dla niej klatka w
dalszym ciągu pozostaje klatką, nawet jeśli jest złota.
Wkrótce
Fabiana wpada w drugą niewolę, tym razem zupełnie innego rodzaju –
sama nie wie, jak to się stało, że zakochała się w swoim
jednookim, niezbyt przystojnym i w dodatku aroganckim porywaczu. Ona
również nie jest mu obojętna, lecz życie to nie bajka, w której
zakochani wyznają sobie miłość, po czym żyją długo i
szczęśliwie.
Muszę
się przyznać, że w pierwszej chwili miałam pewne obawy, gdyż
tytuł przywodził mi na myśl ckliwy romans, czyli gatunek, którego
serdecznie nie znoszę. Ale w porę się zreflektowałam. Czytałam
wszak Eperu, Habbatum i Batawe, i w żadnej z tych części cyklu
Wędrowcy autorka nawet odrobinę nie zbliżyła się w stronę
cukierkowego romansu, chociaż tam również pisała o miłości.
Augusta
Docher posiada niesamowity talent do opisywania wielkich uczuć bez
używania w tym celu wielkich słów, i zapewne dlatego opowiadane
przez nią historie brzmią tak prawdziwie.
„Nie
mógł przestać na nią patrzeć. Już prawie zapomniał, po co tu
przyszli. Gdy na moment przesunął się nieco w bok, zauważył
łagodną okrągłość jej lewej piersi, dostrzegł zaróżowioną
brodawkę i zupełnie go to rozbiło.”
Podobnie
rzecz się ma z bohaterami, do których absolutnie nie da się
zastosować jednoznacznej miary. Pozytyw i negatyw? Ten numer tu nie
przejdzie!
Fabiana
z jednej strony jest twardo stąpającą po ziemi, samodzielną i
chwilami aż przesadnie odważną dziewczyną, z drugiej pozwala się
wykorzystywać w imię źle ulokowanej lojalności, a jej zachowanie
w rezydencji Karima niekiedy bywa kompletnie irracjonalne.
Karim
zaś, mimo że jest mężczyzną twardym, niepozwalającym sobie ani
swoim ludziom na słabość, w konfrontacji z niespodziewanym
uczuciem zaczyna się gubić, łamać narzucone przez samego siebie
zasady. I mimo że jest wyćwiczony w unikaniu niebezpieczeństwa,
kierując się miłością, zaczyna podejmować decyzje pod wpływem
emocji, co na ogół nie kończy się dobrze.
„Barierka
poległa pod naporem i odleciała gdzieś na bok, ale to nic nie
dało, bo u wylotu z zatoczki pojawił się drugi, jeszcze większy
samochód. Hummer stanął w poprzek i mignął światłami.”
Drugoplanowi
bohaterowie przedstawieni są w sposób, który pozwala w nich
widzieć odrębne jednostki, a nie jedynie ludzkie tło dla
wyeksponowania głównych postaci. Właściwie każdy z nich mógłby
w dowolnej chwili wysunąć się naprzód, przyjmując
pierwszoplanową rolę.
Ta
lekkość w kreowaniu ludzkich sylwetek i ich charakterów jest
ogromnym atutem autorki. Dzięki niej powieść zyskuje na realizmie,
a poszczególne sceny odbieramy tak, jakbyśmy oglądali wyjątkowo
interesujący film.
Podobnie
ma się rzecz z językiem. Odpowiednie zachowanie proporcji między
literacką polszczyzną a mową potoczną w dialogach sprawia, że ta
ostatnia nie razi. Wręcz przeciwnie, przydaje dialogom autentyzmu,
podobnie jak umiejętnie wplecione ironia czy dowcip.
Dużą
uwagę poświęciłam scenom erotycznym, i to bynajmniej nie z chęci
szukania podniet. Byłam ciekawa, jak autorka sobie z nimi poradzi,
gdyż na tym polu poległo już wielu pisarzy.
Erotyka
jest chyba najtrudniejszym tematem, autor bowiem ma do dyspozycji
wyjątkowo mały zasób słów. W polskim języku występują w
zasadzie tylko dwa rodzaje określeń – albo są to określenia
medyczne, albo wulgarne, dlatego większość
czytanych
przeze mnie scen miłosnych wywoływała albo niesmak, albo śmiech.
Augusta
Docher poradziła sobie z zadaniem śpiewająco, co w zasadzie nie
powinno mnie dziwić, jest wszak autorką Akademii uległości! Skoro
w tamtej, typowo erotycznej powieści, potrafiła stanąć na
wysokości zadania i przedstawić miłość fizyczną w sposób aż
wibrujący erotyzmem, nie zatracając przy tym dobrego smaku,
dlaczego tutaj, w tych kilku scenach miałoby być inaczej?
Jedynym
minusem (a raczej minusikiem) „Kryształowych serc” jest łatwość,
z jaką bohaterowie wydostali się z opresji. Troszkę za sprawnie im
to poszło, przez co pozostał pewien niedosyt. Przygotowana na ostre
starcie dobra ze złem, miałam ochotę krzyknąć „Jak to? Tak po
prostu?!”
Ale
to tylko osobiste odczucie „kryminalistki” żądnej drastycznych
scen. Ktoś inny takie właśnie, a nie inne rozwiązanie może uznać
za atut, dlatego polecam tę powieść wszystkim miłośnikom dobrej
literatury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz