wtorek, 7 marca 2017

Królowa Śniegu - Anna Klejzerowicz



Królowa Śniegu


Autor: Anna Klejzerowicz

Wydawnictwo: Filia 

Rok wydania: 2017



Wyjątkowo długa i mroźna zima, małe miasteczko pod Gdańskiem i morderca, który zbiera krwawe żniwo. W lasach i na bezdrożach zamarzają ludzie. Starsi mieszkańcy zaczynają szeptać o tajemniczej klątwie sprzed lat. 
(źródło opisu: http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/186)

Już ten fragment opisu wystarczyłby do przyciągnięcia mojej uwagi, a to z uwagi na wzmiankę o mordercy i krwawym żniwie, co sugeruje nie dość, że wielokrotność, to jeszcze brutalność. A tu dodatkowo wspomniano o śmierciach (znów ta lubiana przeze mnie liczba mnoga) w wyniku zamarznięcia i o klątwie. 
   W tej sytuacji nie miałam innego wyjścia, jak natychmiast sięgnąć po książkę, zwłaszcza że jej autorką jest Anna Klejzerowicz. Przeczytałam wszystkie książki Ani i na żadnej się nie zawiodłam, przeciwnie, lektura każdej z nich stanowiła czystą, niczym nieskalaną przyjemność.

Tym sposobem trafiłam do popegeerowskiej gminy Kryszewo w okolicach Gdańska, gdzie zawarłam bliższą znajomość z Felicją Stefańską – dziennikarką o znacznie wyższych aspiracjach niż prowadzenie małomiasteczkowej gazety i pisanie o lokalnych, ani trochę niewybijających się ponad przeciętność sprawach.
   Z codziennej rutyny wybija ją fala tajemniczych zgonów. We wszystkich przypadkach przyczyną śmierci jest zamarznięcie, co w zasadzie nie powinno dziwić, wszystkie ofiary bowiem należały do grona osób lubiących raczyć się alkoholem, i z pewnością nie zaliczały się do miejscowego establishmentu. Co może być niezwykłego w tym, że zapijaczony menel, mocno przeholowawszy z podłego gatunku alkoholem, zasnął gdzieś w rowie i zamarzł? Wszak zima tego roku postanowiła udowodnić ludziom, że jest naprawdę groźnym żywiołem.
   A jednak dziennikarce coś w tej hurtowych zamarzniciach nie pasuje i mimo kategorycznego sprzeciwu radnej Grety Pazik, prywatnie przyjaciółki Felicji, postanawia przyjrzeć się sprawie nieco bliżej. W sukurs przychodzi jej aspirant Zygmunt Ryba, który także uważa, że za serią zgonów kryje się coś więcej aniżeli wyłącznie zamarznięcie, zwłaszcza że miejscowi co rusz przebąkują o klątwie.
   Kto i dlaczego miałby tę klątwę rzucić? Wydobywanie informacji z mieszkańców miasteczka przypomina próbę wyciśnięcia wody z kamienia, a rozmowa z jedynym ocalałym także nie rzuca zbyt wiele światła na zagmatwaną sprawę, mężczyzna bowiem twierdzi, że w lesie spotkał Królową Śniegu.

Ale ona taka przepiękna była. Miała białą… no, taką suknię. Albo płaszcz. Z kapturem i cały misiem obszyty. I takie coś srebrne na czole.”

Zafascynowało mnie to połączenie świata baśni z obrazem małego miasteczka, w którym zamiast dźwięku cudownych dzwoneczków, „pospolitość skrzeczy”. 
   Likwidacja PGR-ów dotknęła mieszkańców Kryszewa o tyle, że pozbawiła ich pracy, nie wpłynęła jednak jakoś znacząco na zmianę ich trybu życia. Pomoc społeczna, polegająca li tylko na wypłacaniu zasiłków, pozwoliła im w dalszym ciągu hołdować pijaństwu i nieróbstwu. Właściwie teraz mieli się nawet lepiej, nie musieli bowiem tracić czasu na pracę, mogąc całkowicie oddać się przyjemniejszemu zajęciu.
   Anna Klejzerowicz świetnie to uchwyciła. Jej pijaczkowie, ich znękane żony i zaniedbane, chylące się ku upadkowi domostwa, to przerażający w swym realizmie obraz popegeerowskich miejscowości. Naprawdę niewiele tu przejaskrawienia! Spotkałam zbyt wielu takich Mietków Nowaków, by tego nie widzieć. Zapatrzeni w obłe kształty butelki, niewiele wykazują zainteresowania innymi sprawami, a wykształcenie czy rozwój intelektu w ogóle nie mieści się na ich liście priorytetów. Dlatego wiara w klątwy czy nagłe zstąpienie na ziemię baśniowej postaci nie dość, że nie jest wykluczona, to wręcz całkiem prawdopodobna. Zabobon zawsze kroczy ścieżkami, do których wiedza nie ma przystępu.
    Autorka pięknie uchwyciła również typową małomiasteczkową społeczność, gdzie wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą, gdzie przyjezdny traktowany jest z nieufnością i pozostaje obcym przez długie lata mimo chęci zasymilowania się z mieszkańcami miasteczka.
Z tym tłem pięknie kontrastuje na wskroś „miastowa” Felicja, dla której zrozumienie mentalności tubylców jest chwilami prawdziwym wyzwaniem.

Nie ulega wątpliwości, że bohaterowie to ogromny atut tej powieści.
   Kolejnym jest zagadka kryminalna, sięgająca korzeniami daleko wstecz, mogąca zadowolić najwybredniejszego amatora tego gatunku literackiego. Nie sposób też nie wspomnieć o pięknej polszczyźnie autorki, w umiejętny sposób przeplatanej wyrażeniami potocznymi i gwarowymi, co dodaje wypowiedziom realizmu.
   I na koniec okładka. Ponure drzewa na pokrytej śniegiem przestrzeni i na ich tle samotny człowiek. Aż się chce zakrzyknąć, żeby zawrócił, nie szedł tam, gdzie wśród szarych pni czai się zło. 
 
Jedynym minusem jest wprowadzenie zbyt wielu informacji kierujących uwagę na sprawcę, przez co tożsamość Królowej Śniegu zbyt szybko stała się dla mnie oczywista. Ale ten minus jest maleńki, taka kreseczka zaledwie, zawsze bowiem bardziej interesowała mnie odpowiedź na pytanie „dlaczego”, niż „kto”.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz