Grzechy ojców
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2018
Na
ogół nie przepadam za „odwróconymi” kryminałami. Tak nazywam
książki, w których tożsamość sprawcy jest od początku znana,
a fabuła opiera się na szukaniu sposobu bezspornego udowodnienia zabójcy, że to właśnie on dokonał mordu.
Dlatego
do książki „Grzechy ojców” Ruth Rendell podeszłam nieufnie,
spodziewając się wspomnianych wyżej rozwiązań fabularnych.
Tymczasem nic podobnego! Owszem, od początku wiadomo, kto jest
sprawcą, ale człowiek ten już został ujęty i skazany, a wszelkie
działania inspektora Wexforta i pastora Archery'ego zmierzają do
udowodnienia, że osadzony wcale tej zbrodni nie popełnił.
Jak
to zazwyczaj bywa w typowych angielskich kryminałach, akcja snuje
się tutaj dość wolno, nie powala tempem, i moim zdaniem jest to
wielki plus powieści. Dzięki temu czytelnik ma czas na
przeanalizowanie problemów bohaterów i na wchłonięcie ogromu
emocji, a tych autorka doprawdy nie pożałowała czytelnikom.
Cały
czas przechodziłam od jednej hipotezy do drugiej. Winny, niewinny,
zbił, nie zabił… Za każdym razem, gdy już byłam pewna swojego
zdania, autorka dorzucała jakiś szczegół, który wywracał moją
teorię do góry nogami. Takiego zakończenia, jakie zaserwowała mi
Ruth Rendell, kompletnie się nie spodziewałam i po prostu wbiło
mnie ono w fotel. To coś, co wielbiciele kryminalnych historii lubią
najbardziej.
Jeśli
oczekujecie po lekturze czegoś więcej niż tylko morza krwi i
opisów cierpień ofiar, ta książka jest dla Was. Ten
„inteligentny” kryminał, zmuszający czytelnika do myślenia,
jest świetną książką i polecam go gorąco.
Za
egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Replika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz