„Sukces
rysowany szminką” jest czwartą książką Anity Scharmach i tak
jak poprzednie, zachwyciła mnie tchnącym z niej optymizmem. Uważam,
że zarażanie czytelnika radością życia powinno stać się już
znakiem firmowym Anity.
Okładka
książki sugeruje lekturę łatwą, lekką i przyjemną. Tymczasem
zgadza się tylko to ostatnie, absolutnie bowiem nie można tej
książki nazwać lekką czy łatwą. Jest za to przyjemna, gdyż
mimo poruszanych w niej trudnych tematów nie przygnębia i nie nuży.
Nie
zamierzam zdradzać fabuły, chcę natomiast odnieść się tutaj do
jednego z wątków. Spotkałam się z opiniami, że postać matki
została przerysowana, że w realnym świecie takie osoby nie
istnieją. No cóż, mogę tylko pogratulować różowych okularów,
skutecznie przesłaniających to, co brzydkie, nieprzyjemne czy
niewygodne.
Tymczasem prawda wygląda inaczej. Takie osoby żyją wśród
nas, w dodatku jest ich zaskakująco dużo. Tylko że to takie
wstydliwe, przyznać, że są matki niekochające swoich dzieci. Że
są kobiety, które nigdy nie chciały zostać matkami, nie czuły
tego, co określamy instynktem macierzyńskim.
W
mojej ocenie nie ma w tym nic złego. Złe jest natomiast, że
najczęściej te kobiety, uginając się pod presją rodziny i
znajomych, decydują się na urodzenie dziecka, przez co
unieszczęśliwiają nie tylko tę niewinną niczemu istotę, ale
również i siebie.
Specyficzny
styl Anity Scharmach sprawia, że czytając tę powieść, stale
przechodziłam od złości do śmiechu, od smutku do wiary, że
wszystko skończy się dobrze i bohaterów czeka szczęśliwa
przyszłość.
Wyraziste,
wielowymiarowe postaci bohaterów, wiarygodna fabuła i dowcipne,
niepozbawione sarkazmu wyrażenia sprawiają, że książkę czyta
się jednym tchem, z niecierpliwą chęcią natychmiastowego poznania
zakończenia.
Właśnie czytam :) jest naprawdę świetną lekturą. Spodziewałam się lekkiej, zabawnej książki, a ta okazała się mieć ukryty problem społeczny i wciąga niesamowicie. Polecam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Justyna :)
Miałam takie same odczucia. :)
Usuń