Nakarm mnie
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2017
Bohaterka
powieści Julity Strzebeckiej „Nakarm mnie” nie jest osobą łatwą
we współżyciu. Po rozwodzie, pragnąc podbudować poczucie swojej
wartości i jednocześnie zemścić się za tę porażkę, znajduje
dwa sposoby, które wkrótce całkowicie opanują jej życie.
Pierwszym
jest wykorzystywanie swojej pozycji dyrektora finansowego do
poniżania podwładnych. Nic tak nie poprawia Joannie humoru jak
udowadnianianie zależnym od niej osobom, że znaczą mniej niż
pyłek na czubku buta.
„Rekomendacje
do zwolnienia pochodziły głównie od niej. Czuła się dzięki temu
jak namiastka Boga, który daje i odbiera bez względu na uczynione
dobro.”
No,
może prawie nic, Joanna stosuje bowiem jeszcze jeden sposób na
poprawę humoru i podniesienie własnego ego. Tym drugim sposobem
jest jedzenie, a właściwie niepohamowane pochłanianie pożywienia.
I choć kobieta doskonale wie, że niekontrolowanym obżarstwem
krzywdzi samą siebie, a organizm co rusz daje wyraźne znaki, że
niedługo może być za późno na zapobieżenie skutkom tej „diety”,
Joanna w gruncie rzeczy nie czuje potrzeby, by zmieniać coś w swoim
życiu.
„Ale
choć Joanna wiedziała, że tylko utrata kilogramów przyczyni się
do rozwiązania większości jej problemów, i myślała o
odchudzaniu w teorii, w praktyce nie zamierzała wprowadzać żadnych
zmian.”
Tak
jest do chwili, gdy nie może już dłużej lekceważyć fatalnego
samopoczucia i powtarzających się omdleń. Joanna podejmuje decyzję
o wyjeździe do kliniki odchudzającej, nie wiedząc nawet, że tym
postanowieniem złączyła swój los z losem Wiktora.
Wiktor
prowadzi podwójne życie. W godzinach pracy jest lekarzem bariatrą,
szanowanym przez kolegów po fachu i uwielbianym przez pacjentów,
którym pomaga walczyć z otyłością. Prywatnie natomiast przegląda
strony internetowe dla feedersów, marząc tylko o jednym.
„Pacjenci
mu zazdrościli, pacjentki go uwielbiały, pielęgniarki do niego
wzdychały, koledzy lekarze liczyli się z jego diagnozami i prosili
o porady, a on piekł kilka pieczeni przy jednym ogniu – szykował
gniazdko dla gromadki o dziwnych upodobaniach, zdobywał szacunek w
nowym miejscu, rozglądał się za idealnym materiałem na wypasaną.”
Gdy
pewnego dnia los zsyła w jego ręce czerwonowłosą grubaskę,
Wiktor stawia wszystko na jedną kartę, żeby tylko ją zdobyć,
zainstalować Joannę w zbudowanym do tego celu gniazdku i karmić,
karmić, karmić…
„Nakarm
mnie” jest trudną książką. Niejednego czytelnika mogą odrzucić
brutalnie realistyczne opisy zachowań tak feedersów, jak wypasanych
przez nich kobiet. Niejeden pewnie zakrzyknie z oburzeniem, że to
nie może być prawda, że to wymysł jakiegoś chorego umysłu. Ale
najbardziej przerażające są nie te opisy, lecz fakt, że jednak TO
JEST PRAWDA!
Głęboki
ukłon w stronę Julity Strzebeckiej, która zdecydowała się podjąć
ten trudny, mało znany temat. Poradziła sobie z nim śpiewająco,
bez ani jednej fałszywej nuty.
Dawno
nie zdarzyło mi się czytać tak doskonałej debiutanckiej książki.
Fabuła została podana umiejętnie, do tego stopnia zachęcająco,
że nawet budzące obrzydzenie opisy nie zniechęcają do czytania.
Wręcz przeciwnie, wzbudzają zaciekawienie, każąc się
zastanawiać, jak potocza się losy bohaterów.
Bohaterowie
tej książki to zupełnie inne zagadnienie. Zostali skonstruowani w
taki sposób, że właściwie wszyscy co do jednego są
antybohaterami. Żadnego nie da się polubić, do wszystkich czułam
jednakową niechęć. Co dziwne, większą do wypasanych kobiet niż
do karmicieli. Chyba dlatego, że ich chorobliwe obżarstwo,
skutkujące przyjęciem roli „wypasanej”, wynikało z chęci
ucieczki od problemów. Zamiast stawić życiu czoła, one wolały
oddać się w ręce opiekunów i mieć wszelkie kłopoty „z głowy”,
a nic tak nie drażni mnie w ludziach jak udawanie, że problemy nie
istnieją.
„Nakarm
mnie” jest bardzo dobrze napisaną książką również pod względem
warsztatowym. Styl Julity Strzebeckiej, konstrukcja powieści, język
– wszystko to świadczy, że w świecie polskiej literatury
pojawiła się autorka, która jeszcze niejednym nas zaskoczy.
Za egzemplarz książki dziękuję autorce.
Za egzemplarz książki dziękuję autorce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz