Na jej rozkazy
Cykl: Trylogia Różana (tom 1)
Autor: A. M. Chaudière, A. Caligo
Wydawnictwo: Czarna Kawa
Rok wydania: 2016
Jeśli powieść „50 twarzy Greya” wzbudziła emocje i zachwyt milionów czytelników, to ta pozycja ma co najmniej taką samą szansę. Zamieńmy jednak pana Greya na panią Lewis, a Anastasię na wielowymiarową Fanny, wyostrzmy kolory, zwiększmy głębię, dodajmy więcej bólu i okrucieństwa, więcej emocji i zmysłowości. Dopuśćmy do głosu obydwie bohaterki, wniknijmy mocno i z bliska w ich doświadczenia i światy, a otrzymamy fascynującą opowieść o mrocznym świecie sadomasochistycznych związków lesbijskich i biznesu.
Tak
reklamuje tę książkę okładkowy blurb i teoretycznie wszystko się
zgadza. Mamy dwie zafascynowane sobą kobiety, z których jedna
dysponuje sporym majątkiem i zajmuje wysoką pozycję w
społeczeństwie, druga natomiast jest zwyczajną dziewczyną,
wykonującą pracę na czarno, borykającą się z ciągłym brakiem
pieniędzy i mającą nikłe szanse na zrealizowanie swoich marzeń.
Co
zatem różni te dwie książki? Narażę sie pewnie licznym fankom
Greya, gdy napiszę, że „Na jej rozkazy” tak ma się do „50
twarzy Greya” jak „Dziwne losy Jane Eyre” do „Trędowatej”
– niby podobny gatunek, a jakże różna jakość.
W
zasadzie niczego innego nie oczekiwałam. Wprawdzie nie czytałam
„Niewolnicy”, która wyszła spod pióra Anny, ale czytałam
wiele jej postów zamieszczanych na prowadzonym wspólnie z Angeliną
blogu, styl Angeli jest mi zaś znany nie tylko z bloga, lecz także
z publikowanych w „Drabble
na niedzielę” krótkich form. Wiedziałam więc, że warsztatowo
niewiele będzie można ich książce zarzucić.
Nie
miałam natomiast pewności co do fabuły, erotyk bowiem nie jest
moim ulubionym gatunkiem literackim, i to wcale nie dlatego, że
uważam pisanie o seksie za niewskazane czy gorszące. Po prostu
najczęściej przy czytaniu opisów aktów seksualnych czuję albo
rozbawienie, albo niesmak. Bierze się to stąd, że nasz język jest
wyjątkowo ubogi w słownictwo, którym dałoby się opisać takie
sceny bez popadania w wulgarność lub medyczny żargon.
Anna
i Angela zdały ten trudny egzamin śpiewająco. Sceny erotyczne w
ich wykonaniu, mimo że śmiałe i niepozostawiające zbyt wiele dla
wyobraźni, nie rażą i nie śmieszą. Są przedstawione tak
naturalnie jak opisy wspólnego picia kawy, a to jest coś, co
dotychczas udało się niewielu autorom, i nie ma tu znaczenia, że
pisały o seksie lesbijskim.
Fabuła
książki, mimo że powielająca schemat „on bogaty i wszechwładny,
ona biedna i niewiele znacząca w świecie”, podana został w taki
sposób, że trudno oderwać się od lektury, a zastosowanie
podwójnej narracji dodatkowo podniosło atrakcyjność powieści.
Możliwość poznania przebiegu zdarzeń poprzez dwa różne
spojrzenia pozwala na wgląd w psychikę obu bohaterek. I tutaj
znalazłam coś, co upodabnia je do siebie dużo bardziej niż
seksualne preferencje. To samotność. Samotność tak głęboka, że
aż przerażająca!
A
gdy wreszcie odnajdują siebie, jedna jest zbyt przerażona rodzącym
się uczuciem, by potrafić mu się poddać, wycofuje się więc na
„z góry upatrzone pozycje”. Ale drugiej przestaje już to
wystarczać.
„Na
jej rozkazy” jest jedną z najsmutniejszych książek, jakie
przeczytałam, mimo że nie ma tutaj żadnych przepełnionych
tragizmem scen, a jedynie zwyczajne życie nieumiejących się
odnaleźć kobiet. I to właśnie sprawia, że jest tak prawdziwa.
Książki, których fabuła przenika prawdziwością i realizmem, stanowią bardzo cenną podróż czytelniczą, tak jakby zakradającą się też do naszej rzeczywistości, jakiś doświadczeń życiowych. I ta dojmująca samotność.
OdpowiedzUsuńBookendorfina
To prawda. Nie umiałam się otrząsnąć po lekturze.
Usuń