Zachęcona przez wydawcę i czytelników, postanowiłam napisać powieść obyczajową. Zamiar zrealizowałam, choć może nie całkiem zgodnie z planem, gdyż wyobraźnia spłatała mi figla, wplątując w treść wątek kryminalny. Tak powstała „Plamka na księżycu” czyli powieść obyczajowo-kryminalna.
[...]Babcia Marika
naprawdę miała na imię Marianna. Miała też wściekle rude włosy,
o dziesięć lat młodszego męża i kotkę imieniem Kompilacja. Kolę
najbardziej zainteresowało to intrygujące miano, lecz babcia tylko
uśmiechnęła się tajemniczo.
–
Zrozumiesz,
gdy ją zobaczysz.
I rzeczywiście
zrozumiała. Kompilacja miała futerko białe jak śnieg, bez
najmniejszego przebarwienia. Do połowy. Bo w połowie tułowia biel
kończyła się równo, jakby nożem uciął. Druga część była
idealnie czarna, przez co Kompilacja wyglądała, jakby ją zszyto z
połówek dwóch różnych kotów.
Przybrany dziadek
Genio był alkoholikiem. Teraz w stanie spoczynku, niemniej jednak
kiedyś ostro dawał w kocioł, jak zwykł mawiać o czasach
poprzedzających drugie małżeństwo. Wyrzucony z mieszkania przez
byłą żonę, sypiał na dworcu lub w altankach działkowych i
utrzymywał się z drobnych prac porządkowych. W lecie kosił
trawniki, rąbał drewno, przycinał drzewka, a w zimie odśnieżał
podjazdy i chodniki, by w zamian dostać parę groszy i ciepły
posiłek.
W ten sposób
zapoznał się z Mariką, a po pewnym czasie znajomość przerodziła
się w bliższą więź. Dla niej zerwał z piciem i przyszło mu to
nad podziw łatwo. Po prostu któregoś dnia stwierdził, że ta
drobna kobietka o płomiennych włosach znaczy dla niego więcej niż
cała „wódzia” świata. Od tamtej pory minęło blisko osiem
lat. Miewał chwile słabości i kilka razy omal się nie ugiął,
ale nie chciał jej sprawić zawodu, więc wytrwał.
–
Przez
niego tak się na mnie wściekli. – Marika uśmiechnęła się
złośliwie. – Stwierdzili, że zwariowałam na starość. Młodszy
o dziesięć lat chłop, w dodatku nałogowiec! Uznali, że poleciał
na moje pieniądze jak jakiś seryjny narzeczony. A Genio ma
przecież emeryturę, i to wyższą niż moja! Kiedy żył jako
bezdomny, cały czas gromadziła mu się na koncie, a on mimo nałogu
zdołał zachować odrobinę rozsądku i nie podejmował pieniędzy.
Przy takim trybie życia to nie było bezpieczne.
Po cudownych dwóch
miesiącach z Mariką i Geniem, dom wydał się Kornelii bardziej
przygnębiający niż przed wyjazdem, a rodzice jeszcze sztywniejsi i
skostniali w swoich przyzwyczajeniach. Czuła, że nienawidzi ich
pracy. Tych bezsensownych badań nigdy niezakończonych sukcesem,
zabierających czas, który powinni byli jej poświęcać. Jeszcze
bardziej nienawidziła ciągłego udawania, że są szczęśliwą,
kochającą się rodziną. I tych manier, tak doskonałych, że aż
niewiarygodnych. „To, co dotyczy rodziny, zostaje w rodzinie” –
mawiali, a jej szaleńcze wybryki kwitowali słowami: „Co ludzie
powiedzą!?”.
Przywitali ją
zdawkowo, jakby była poza domem zaledwie kilka dni. Za to zwrócili
uwagę na bagaż.
– Co
to za pudło? – Pliszkowa wskazała dużą, sztywną walizkę, pod
której ciężarem córka aż się uginała.
–
Maszyna
– odparła Kornelia zdawkowo. Najchętniej zbyłaby pytanie
milczeniem, lecz nie chciała doprowadzać do konfliktu już w
pierwszych minutach po powrocie.
–
Jaka
maszyna? Możesz wyrażać się jaśniej, dziewczyno?
–
Maszyna
do szycia. To prezent od babci.
–
Jeszcze
tego brakowało! Chcesz szyć w domu jak jakaś szwaczka? – Matka
wprawdzie nie podniosła głosu, lecz ton znamionował wzburzenie. –
Co lu…
– Co
ludzie powiedzą? – dokończyła Kola. – Będą zazdrościć.
Szycie to w dzisiejszych czasach cenna umiejętność. Jak każde
rzemiosło. Jesteśmy krajem z nadprodukcją magistrów. Marketing i
zarządzanie, a robić nie ma komu – powtórzyła słowo w słowo
opinię Mariki.
–
Nie
ma cenniejszej rzeczy od wykształcenia – oburzył się ojciec. –
To jest prawdziwa wartość. Znajomość rzemiosła nie jest żadnym
powodem do chwały. Szwaczką czy hydraulikiem może być nawet
ćwierćinteligent, bo do tego nie trzeba rozumu. Każdy potrafi
wykonać takie proste prace.
–
Ojej,
tato! To znaczy, że naprawiłeś ten kapiący kran w łazience?
Super!
Pliszka zacisnął
usta, odwrócił się i odszedł, a żona pośpieszyła za nim,
rzuciwszy uprzednio córce spojrzenie pełne dezaprobaty. Kola
wzruszyła ramionami. Sama już nie wiedziała, czy śmiać się, czy
złościć, tak jak nie wiedziała, czy jeszcze kocha rodziców, czy
już nienawidzi[...]
Kiedy można się spodziewać 'Plamki na księżycu' w księgarniach?
OdpowiedzUsuńes
Trudno powiedzieć, bona razie trwają prace redakcyjne. Może koło lutego?
UsuńZa to mogę poinformować, że powstała już jej kontynuacja, nosząca tytuł "Plamka na słońcu". :)