Dziewczyna ze sklepu z kapeluszami
Autor: Dorota Gąsiorowska
Wydawnictwo: Znak LiteranovaRok wydania: 2018
Najnowsza
książka Doroty Gąsiorowskiej zaintrygowała mnie od pierwszych
stron. Nic w tym dziwnego, skoro już w króciutkim prologu natknęłam
się na taki fragment:
Otworzyła
zaciśniętą dłoń i spojrzała na niewielki połyskliwy przedmiot.
Uśmiechnęła się smutno, po czym wepchnęła go do kieszeni
krótkiej plisowanej spódniczki. „Wrócę tu, wrócę do ciebie na
pewno!”, krzyczała w myślach, żeby nie usłyszała jej siedząca
obok kobieta. W tym samym czasie spadły pierwsze krople deszczu,
które w ciągu paru chwil zmieniły się w rzęsistą ulewę.
Dziewczynka dotknęła oczu, ścierając z nich ostatnie łzy. Od
tamtej pory nie umiała już płakać…
Osoba,
która podobnie jak ja nie potrafi płakać, musiała wzbudzić moje
zainteresowanie, i to tak wielkie, że odłożyłam zaczętą
książkę, by zagłębić się w historię
wykreowaną przez Dorotę. I przepadłam.
„Dziewczyna
ze sklepu z kapeluszami” jest jak słynna rosyjska matrioszka czy
chińskie pudełko – zagadka w zagadce, a w niej kolejna zagadka.
Razem z bohaterami zaglądamy do tego pudełeczka i poznajemy ukrytą
tam tajemnicę, po czym przekonujemy się, że to dopiero wierzchołek
góry lodowej, że pod osłoną tego sekretu kryje się następny.
Autorka doskonale stopniuje napięcie, pozwalając czytelnikowi tylko
na krótkie chwile oddechu, by po tym małym odpoczynku od emocji
uderzyć ze zdwojoną siłą.
Słowa,
które Kamelia przeczytała, wprawiły ją w takie osłupienie, że
kartka wypadła jej z ręki. Kucnęła i natychmiast po nią
sięgnęła. Te słowa brzmiały jak spowiedź, która nigdy nie
miała miejsca.
Dorota
Gąsiorowska ma specyficzny styl, kojarzący mi się z delikatnymi
rycinami, przedstawiającymi ukwieconą łąkę w chwili, gdy
pierwsze promienie słońca dotykają pokrytych rosą płatków,
zamieniając krople wilgoci w migoczące diamenty.
Taka
też jest jej bohaterka – subtelna, nieco nieśmiała, chwilami
wręcz wycofana, podatna na zranienia. Jednocześnie potrafi być
uparta, dążąc do celu bez zważania na przeszkody. Jest także
bezgranicznie lojalna wobec przyjaciółki i mimo wielokrotnego
odrzucenia nie zamierza się od niej odwrócić, czując, że
dziewczyna rozpaczliwie potrzebuje pomocy.
Miała
nadzieję, że teraz między nimi będzie tak jak dawniej. Brakowało
jej Magdy. Pragnęła, żeby przyjaciółka znów zajęła należne
miejsce w jej życiu. Straciły dużo czasu, z ich kalendarza wypadło
wiele wspólnych dni, kiedy każda próbowała rozwiązać własne
problemy. A przecież byłoby im łatwiej, gdyby połączyły siły i
obdarzając się stuprocentowym zaufaniem, razem zawalczyły o własne
sprawy.
Uważam
postać Kamelii za najlepiej wykreowaną w całym dorobku pisarskim
autorki. Jej cechy zostały doskonale wyważone, przez co nie
postrzegamy jej jako jednoznacznej i oczywistej, oczywiste jest
natomiast, że może w każdej chwili nas zaskoczyć. Nie jest
przewidywalna, a to wielki atut każdej powieści.
Dorota
pięknie operuje słowem, sprawiając, że długie opisy nie nużą,
lecz wręcz przeciwnie, pozwalają delektować się treścią. Są
napisane tak plastycznie, że każdy nich zda się być małym
obrazem, a połączone w całość jawią się jak film oglądany w
wyobraźni.
Jako
odrobinę słabsze odebrałam dialogi, które chwilami wydawały mi
się nazbyt stonowane, zbyt mało ekspresyjne. Ale wziąwszy pod
uwagę, że jest to w zasadzie jedyny zarzut, jaki mogę postawić
tej książce, ogólna ocena i tak wychodzi bardzo, bardzo wysoka.
Tak wysoka, że uważam, iż ta książka powinna stać się lekturą
niemal obowiązkową.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Znak
Literanova.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz