Minęły
dwa lata od chwili, gdy zaczęłam pisać Cień Sprzedawcy
Snów.
Pierwsze
zdania napisałam piątego września 2013 roku, skończyłam
trzeciego grudnia, a prawie dokładnie po roku, piątego grudnia
2014, książka miała swoja premierę.
Teraz
wreszcie dojrzałam do spojrzenia na moje dzieło z dystansu i mogę zdobyć
się na obiektywną ocenę. A ta nie jest tragiczna. Wprawdzie nie
napisałam arcydzieła, przed którym wszyscy z pokorą pochylą
głowy, ale nie mam też się czego wstydzić, choć dzisiaj
napisałabym ją nieco inaczej.
Dokonałam
porównań z książkami innych debiutantów (również tymi bardzo
wysoko ocenionymi) i stwierdziłam, że Cień Sprzedawcy Snów
od nich nie odbiega. Tak w nim, jak i w nich
znajdują się niezbyt zręczne sformułowania oraz fragmenty, które
można było wykreślić jako niewnoszące nic do opowiadanej
historii. Pod względem redakcyjnym i korektorskim książka również
mieści się w normie, poziom błędów nie wykracza poza zwykłe
standardy.
Tym samym mogę z pełnym przekonaniem oświadczyć, że Cień
Sprzedawcy Snów nie jest bękartem, którego istnienie
należy ukrywać. Jest moim prawowitym dzieckiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz