Nie pora na łzy
Cykl: Nowe czasy (tom 1)
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2018
Cykl
Edyty Świętek „Nowe czasy” jest kontynuacją sagi „Spacer
Aleją Róż”. Spotkamy tu starych, dobrych przyjaciół w postaci
bohaterów nowohuckiej sagi, zawrzemy też nowe przyjaźnie.
W
pierwszej części, zatytułowanej „Nie pora na łzy”, na
pierwszy plan wysuwają się dwie bohaterki – Wioletta i Małgosia.
Wioletta
jest córką Karola i Gabrieli Pawłowskich, siostrą bliźniaków
Adriana i Marka. Wraz z jednym z braci postanawia stworzyć zespół
disco polo, korzystając z faktu, że ten rodzaj muzyki zaczął
właśnie święcić w Polsce wielkie triumfy. Wkrótce rodzeństwu udaje się zaistnieć na
rynku, a w ślad za tym przyszły pieniądze i sława. Niestety
Wioletta przekonuje się dość szybko, że sława ma także inne,
mniej przyjemne oblicze, a powodzenie na deskach sceny niekoniecznie
przekłada się na życie osobiste.
Małgosia
jest córką Andzi i Pawła Szymczaków. Rodzice uwielbiają
jedynaczkę i gotowi są przychylić jej nieba, lecz chęć zdobycia
majątku do tego stopnia przesłoniła im wzrok, że nie zauważają
tego, co najważniejsze. Nie pojmują, że dziecku potrzebne jest ich
zainteresowanie, że drogie prezenty i pieniądze nie zastąpią
wspólnie spędzanych chwil. Opływająca w dobra materialne Małgosia
jest dzieckiem przeraźliwie samotnym, łaknącym odrobiny uwagi ze
strony rodziców, którzy przecież ją kochają i pragną dla niej
jak najlepszego życia. Pytanie tylko, czy pojmą swoje błąd zanim
będzie za późno.
Czytając
„Nie pora na łzy” przeniosłam się w czasy, gdy kapitalizm
stawiał pierwsze kroki, a na chodnikach i skwerkach królowały
popularne wówczas „szczęki” i łóżka polowe, na których
leżały towary. W większości była to odzież, tandetna, uszyta byle jak i
z nędznej jakości tkanin, ale za to wreszcie kolorowa, modna i
dostępna bez wielogodzinnego stania w kolejkach.
Edyta
Świętek tak wiernie oddała klimat tamtych dni, że niemal
widziałam tłum przewalający się przez giełdę ze straganami,
mężczyzn okupujących stolik do gry w „trzy kubki”, a w uszach
dźwięczała mi prosta, rytmiczna melodia z nieskomplikowanymi
słowami, tak charakterystyczna dla muzyki disco polo.
Zajmująca
fabuła, pełna niespodziewanych zwrotów, to rozczulała, to
rozśmieszała do łez. Zakończenie, którego właściwie wcale nie
ma, wywołało u mnie mieszane uczucia wobec autorki. Z jednej strony
był podziw dla genialnego zabiegu, sprawiającego, że każdy
przeczytał tę książkę, z pewnością sięgnie po drugą część.
Z drugiej zaś strony miałam ochotę złapać Edytę za te piękne
długie włosy i solidnie je potarmosić. Bo jak można zostawić
czytelnika w takim okropnym niedosycie? No jak?
No właśnie...I dlatego wstrzymam się z czytaniem pierwszego tomu do czasu zdobycia całości...
OdpowiedzUsuńSłusznie, bo naprawdę można dostać fiksacji od czekania. :)
UsuńZ chęcią przeczytam te serię. Pozdrawiam i zapraszam do siebie www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie omieszkam zajrzeć :)
Usuń