piątek, 5 stycznia 2018

O kurde czyli Księga wysp ostatnich Anny Klejzerowicz

Piątą randkę z Emilem Żądło zaliczam do niezwykle udanych. Uwielbiam książki,  w których historia splata się ze współczesnością, a współczesność ze zbrodnią, a po powieści należące do cyklu z Emilem Żądło sięgam w ciemno. Wiem, że Anna Klejzerowicz zapewni mi bezsenną noc lub dzień bez obiadu.
     Tak było i teraz - wzięłam „Księgę wysp ostatnich” do ręki i odłożyłam, dopiero gdy przeczytałam ostatnią stronę.

Tym razem autorka sięgnęła bardzo daleko w głąb historii. Udałam się więc do Aleksandrii,  a potem wraz z greckim odkrywcą pożeglowałam na północ, docierając aż do zimnego, skutego lodem morza. Czy to możliwe, że dopłynęliśmy do Bałtyku?
     Jednocześnie usiłowałam wraz z Emilem Żądło rozwikłać zagadkę śmierci bibliofila i wścibskiej pani fotograf i niestety muszę przyznać, że na tym polu całkowicie poległam.

Anna Klejzerowicz kompletnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się takiego rozwiązania i po przeczytaniu długo jeszcze wpatrywałam się w książkę, a jedyny przychodzący mi do głowy komentarz nie był zbyt wyrafinowany. Brzmiał: „O kurde!"  

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz