Marzenia na agrafce
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2016
Bogumiła „Bo” Korzycka niczym specjalnym się nie wyróżnia z tłumu młodych dziewcząt. Tak jak one snuje marzenia o miłości, takiej prawdziwej, aż po grób. O pełnych szczęścia dniach i nocach w ramionach „tego jedynego”. Marzy też o tym, żeby schudnąć i, jak wiele innych kobiet, szuka powodów, dla których tyje mimo jedzenia dietetycznych potraw.
Do tego momentu tylko się uśmiechałam, ale na dwudziestej czwartej stronie padłam. Padłam, wydając z siebie radosne wycie, zachwycona listą wiktuałów, zabranych przez Bo na plażę w ramach małej przekąski.
„[...]kanapki z ciemnego razowego chleba bez masła, z białym serem, jogurt zero procent i łyżeczkę do niego, dwa paskudne, niedojrzałe jabłka, dojrzałą brzoskwinię, dwie młode, umyte i obrane ze skórki słodziutkie marchewki, woreczek z obranym i pokrojonym w słupki zielonym ogórkiem, obowiązkową wodę mineralną w dwulitrowej butli, żytnie chrupki na wszelki wypadek, jakbym jednak zgłodniała na plaży[...]”.
Pomijając fakt, że nigdy nie napotkałam ogórka w innym kolorze, lista ta jest zaskakująco zbieżna (może nie rodzajem, ale ilością na pewno) z tym, co w ramach diety spożywały moje koleżanki. U Bogusi, podobnie jak u nich, odchudzanie zamyka się w mówieniu o nim, a jedynym efektem kupowania wyszczuplających preparatów jest znaczące odchudzenie portfela.
Mierne skutki operacji „szczupła sylwetka” spowodowane są także problemami uczuciowymi, Bogusię bowiem prześladuje pech, niepozwalający cieszyć się miłosnym szczęściem.
Nieczęsto sięgam po książki obyczajowe. Tym, którzy do mnie zaglądają, zapewne jest wiadome, że najlepiej się czuję w świecie kryminału. Czasem jednak robię wyjątek, z dobrym lub nieciekawym skutkiem. Tym razem ten wyjątek był strzałem w dziesiątkę.
„Marzenia na agrafce” to ciepła, pełna humoru powieść, napisana piękną polszczyzną i z zachowaniem dobrych proporcji miedzy dialogiem a narracją.
Na piątkę z plusem zasługuje kreacja bohaterów. Bogusia jest zabawna i sympatyczna, momentami doprowadza do szału swoją naiwnością, by po chwili budzić rozczulenie. To znak, że jest prawdziwa, realna, stworzona na obraz i podobieństwo wielu młodych dziewcząt.
Postać Rafała, zaledwie zarysowana, również jest realna aż do bólu. Wszystkim znani są doskonale tacy młodzieńcy, uważający siebie za dar od Boga dla każdej dziewczyny, ślizgający się po scenach życia, bez dawania z siebie czegokolwiek. Życiowi scrolle.
Chwile spędzone z tą książką były jak odświeżający powiew wiatru. Wywoływała radość, śmiech, zadumę i wzruszenie. Czy można chcieć więcej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz