Arlin
Wydawnictwo: wydano nakładem autora
Wczoraj skończyłam czytać
powieść Adriana Atamańczuka „Arlin”, a ponieważ dopadła mnie
kolejna bezsenna noc, spędziłam ją na zastanawianiu się, co
powinnam napisać.
Nie wiem, czy powinnam pisać
cokolwiek. Nie wiem, czy podołam zadaniu, oceniając kogoś, kto
pisze tak, jak ja nigdy nie zdołam, kto obłaskawia słowa,
sprawiając, że posłusznie przybierają żądany kształt.
Mimo wszystko spróbuję wyrzucić
z siebie choć trochę emocji, nagromadzonych w trakcie
lektury.
„Arlin” składa się z dwóch
opowiadań. Pierwsze, noszące tytuł „Książę Cienia” jest
czymś w rodzaju wstępu, wprowadzenia w obcy, pełen magii świat.
Zawieramy w nim znajomość z tytułową Arlin, małą dziewczynką
wywodzącą się z niezamożnej, niewiele znaczącej rodziny. I
właśnie to dziecko, jako jedyne z całego miasta, ma odwagę
sprzeciwić się nieludzkiemu prawu i jego strażnikom. Pełna
współczucia dla uwięzionej czarodziejki, uwalnia piękną
Szeramis, za co w nagrodę dostaje pierścień. Nie jest zbyt piękny
ten darowany klejnot, właściwie to nawet dość paskudny, za to
posiada magiczną moc.
Wiele lat później Arlin właśnie dzięki niemu
wymyka się prześladowcom i trafia do innego świata, gdzie
ponownie spotyka Szeramis. Tam też poznaje mężczyznę, który w
przyszłości stanie się jedyną nadzieją uciemiężonego świata.
To Książę Cienia.
Druga część, czyli „Płomień
i mrok” różni się zdecydowanie tempem akcji. W pierwszej części
Adrian snuł swą opowieść leniwie, z wolna wprowadzając nas w
wykreowany przez siebie świat. W drugiej natomiast dramat goni
dramat, bitwa bitwę, a wszystko to opisane jest tak realistycznie, tak
plastycznie, że niemal słyszymy szczęk broni, czujemy mdlący
zapach krwi i widzimy padające ciała.
Myliłby się ten, kto sądziłby,
że „Płomień i mrok” to tylko walka z najeźdźcą. To także
obraz codziennego życia, a więc jest tutaj miłość, przyjaźń,
zazdrość i niesnaski. I przede wszystkim jest Arlin, bohaterka
nietuzinkowa.
Nie jest ani cudownie piękna,
ani cudownie mądrą. W gruncie rzeczy opis jej przymiotów został
zredukowany do minimum, bo nie to jest w tej postaci najważniejsze.
Arlin jest zwyczajną kobietą. Kochającą żoną, pragnącą żyć
w spokoju z wybranym mężczyzną. Skoro jednak staje się to
niemożliwe, bez słowa skargi staje do walki o swą ojczyznę, a tym
samym o swoje przyszłe szczęście. Nie posiada nadnaturalnych mocy,
nie jest mistrzynią we władaniu bronią. Jedyne, co odróżnia ją
od tysięcy podobnych kobiet, to upór w dążeniu do celu, choćby
kosztem własnego życia. Tym celem jest wolna ojczyzna, bez buta
bezlitośnie gniotącego karki opornych.
Chyba dlatego ta postać jest mi
tak bliska. Bo jest cudownie zwyczajna, a jednocześnie cudownie
niezwykła.
Można by powiedzieć, że
„Arlin” to jedna z wielu książek fantasy. Ale jakie to fantasy! Wiele straci ten, kto nie
odwiedzi świata stworzonego przez Adriana Atamańczuka i nie spotka
się z Arlin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz