Gniewne lato
Autor: Andrzej Szynkiewicz
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2014
Ocena: 2/6
„Gniewne
lato” Andrzeja
Szynkiewicza to zbiór czterech opowiadań,
połączonych ze sobą
miejscem akcji i postacią
głównego bohatera.
Wilhelm Knocke, prywatny detektyw działający
na terenie Wrocławia, w
upalne lato 1938 roku rozwiązuje
cztery niepowiązane ze
sobą zagadki kryminalne.
1.
Niewinni kłamcy
Na
zlecenie Klary Gittmann Knocke podejmuje się
wyjaśnienia
sprawy włamania
do sejfu w willi Ernsta Drobnicka – właściciela
zakładów
poligraficznych Lützowa.
Podejrzanym o kradzież
cennej kolii z rubinami jest mąż
Klary, Hans Gittmann, w pobliżu
sejfu znaleziono bowiem należącą
do niego spinkę
od mankietów. Dla policji stanowi to wystarczający
dowód winy. Willy postanawia prześledzić
kroki Hansa w czasie poprzedzającym
włamanie
i dokonuje zaskakującego
odkrycia.
2.
Wyjątkowe
zaangażowanie
Ochota
na zimne piwo na ogół
nie bywa niebezpieczna, ale tym razem sprowadziła
na Williego poważne
kłopoty.
Gdy w restauracji przypadkowo spotyka Rudiego, dawnego szkolnego
kolegę
i, wiedziony sentymentem, zgadza się
zostać
jego ochroniarzem podczas przeprowadzania transakcji, nieświadomie
wchodzi w sam środek
grubszej afery.
3.
Wrogie przejęcie
Telefon
od hrabiego Markusa Hradecky'ego wyrywa Williego z letargu wywołanego
monstrualnie wielkim kacem. Hradecky pragnie nająć
detektywa do przekazania koperty z pieniędzmi.
Uwe Hradecky, młodszy
syn hrabiego, został
uprowadzony, a jego porywacze zażądali
okupu. Przyjąwszy
zlecenie, Knocke zostawia w umówionym miejscu kopertę,
okazuje się
jednak, że
sprawa ma drugie dno.
4.
Dwa razy to samo
W
hotelu Vier Jahreszeiten trwa potańcówka
zorganizowana przez kazachskiego księcia
Talgata Iassanbayeva. Willi Knocke, zaproszony tam przez Sonię
Drobnick, bawi się
w najlepsze, gdy nagle wszystkich poraża
informacja o zamordowaniu kobiety towarzyszącej
księciu.
Talgat zostaje oskarżony
o zabójstwo, a Willy na prośbę
Soni postanawia dowieść
jego niewinności.
Książka
napisana jest w konwencji klasyki czarnego kryminału,
przypominając
klimatem powieści
Chandlera, Macdonalda i Elroy'a. Postać
Williego Knocke również
chwilami wykazuje podobieństwo
do prywatnych detektywów Marlowe'a i Archera, szczególnie w kwestii
zamiłowania
do różnych
trunków, pięknych
kobiet i pakowania się
w kłopoty.
Ogromną
zaletą
„Gniewnego
lata”
są
dialogi, żywe,
dowcipne i nienadmiernie rozbudowane. Są
po prostu prawdziwe. Ich przeciwieństwo
stanowią
opisy. Stanowczo zbyt rozbudowane, z przesadną
metaforyką,
po pewnym czasie stają
się
nużące.
W zamyśle
autora zapewne miały
być
dowcipne, niestety każda
przesada przynosi zawsze odwrotny skutek.
Autor
sprawnie porusza się
po ulicach przedwojennego Wrocławia,
wplatając
w fabułę
ich niemieckie nazwy. Tylko tyle i aż
tyle.
Tylko
tyle, bo w 1938 roku w Breslau nie widzimy maszerujących
żołnierzy
i przemykających
agentów gestapo, nie ma bojówek rozwalających
witryny żydowskich
sklepików i ludzi przerażonych
faktem, że
nie należą
do rasy „panów”. Detektyw Knocke ma kota imieniem Adolf i głosi,
iż
nie obawia się
gestapo! Jest więc
albo szalony, albo przybył
do Breslau z kosmosu.
Aż
tyle, gdyż
chwilami natłok
niemieckich nazw powoduje zamęt
i irytację.
Przykładowo,
w opisie trasy do domu klientki wymienione są
wszystkie przemierzane przez bohatera ulice i mijane ważne
obiekty. Łącznie
dziewięć
nazw na niespełna
dwie strony tekstu. Stanowczo zbyt wiele.
Istotną
wadą
książki
jest przewidywalność.
Żadne
z opowiadań
nie niosło
z sobą
elementu zaskoczenia i w zasadzie można
było
odgadnąć
tożsamość
sprawcy, nie doczytawszy nawet połowy.
Schematyczny jest także
bohater. Możemy
z góry założyć,
iż
da się
wkręcić
w podejrzaną
sprawę
i dostać
przy tym wielokrotnie po gębie,
że
wielcy tego świata
będą
nim pomiatać,
a policjanci lekceważyć.
Brak elementów zaskoczenia, nagłych
zwrotów akcji powoduje, że
opowiadania czyta się
bez większych
emocji, nie odczuwając
podekscytowania intrygą.
Nie
można
również
nie wspomnieć
o istotnym błędzie
logicznym. W pierwszym opowiadaniu przedsiębiorca
przekazał
po pięćdziesiąt
procent akcji córce i przyszłemu
zięciowi,
zostawiając
sobie jedną
akcję.
Nie jestem mistrzem matematycznym, ale nawet dla mnie pięćdziesiąt
plus pięćdziesiąt
daje równe sto procent, więc
ta jedna akcja staje się
anomalią
matematyczną.
Reasumując,
„Gniewne
lato”
mnie nie zachwyciło,
zbyt daleko odbiegając
od cech predysponujących
tę
książkę
do miana dobrego kryminału.
Obawiam się, że to nie jest książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie polecam. Jest po prostu nudna, w dodatku nadmiar dziwacznych metafor po kilku stronach zaczynał irytować.Moim zdaniem szkoda na nią czasu.
Usuń