Kobiety z odzysku
Wydawnictwo: Poligraf
Rok wydania: 2011
„Kobiety
z odzysku” Izabelli Frączyk to zabawna opowieść o trzech
przyjaciółkach, z tych czy innych względów żyjących samotnie.
Jedna z nich jest byłą żoną bigamisty, druga byłą żoną
mężczyzny uzależnionego od mamusi w stopniu patologicznym, trzecia
z kolei przyjaciółka jest wdową. Każda z nich podświadomie
pragnie, by u jej boku znalazł się ktoś kochający, oddany i
czuły. Tylko jak znaleźć takiego „ktosia”? I jak mu zaufać,
skoro chwilami można odnieść wrażenie, że męska część
populacji składa się wyłącznie z osobników nieodpowiedzialnych,
kłamliwych, lub do tego stopnia zadufanych w sobie, że Narcyz przy
nich to zaledwie niezbyt udany prototyp?
Przyjaciółki
wyjeżdżają na wczasy do Egiptu. Planują typowo relaksacyjny
pobyt, bez szaleństw na parkietach czy błyszczenia na salonach. I
żadnych nowych znajomości! Ma być wypoczynek, cisza, spokój, a
nawet czasami nuda. Wiadomo jednak, że Pan Bóg ma zwyczaj zaśmiewać
się do rozpuku, gdy słyszy o ludzkich planach, nic zatem dziwnego,
że i w tym przypadku wyszło nie całkiem zgodnie z pragnieniami
trzech bohaterek. Owszem, pobyt na wczasach był, wypoczynek także,
ale cisza, spokój i nuda to już nie bardzo.
Gośka,
Felicja i Zuzka to team nie do pokonania. Izabella Frączyk świetnie
wykreowała trzy bohaterki, tak bardzo różniące się charakterem,
że teoretycznie nie powinny mieć ze sobą nic wspólnego. Ale, jak
wiadomo, przeciwieństwa się przyciągają, a w tym przypadku
przyjaciółkom to zróżnicowanie wyszło wyłącznie na dobre,
dzięki temu bowiem mogły się wzajemnie uzupełniać. Gdzie diabeł
nie może, tam babę pośle, jak mówi stare przysłowie. Możne je
tutaj uzupełnić stwierdzeniem: „A gdy baba sobie nie poradzi,
wyśle przyjaciółkę. Albo i dwie.”
Kreacja
bohaterów to najsilniejszy atut tej książki. I nie mam tu na myśli
wyłącznie tytułowych „kobiet z odzysku”, ale również inne
postaci, nawet te z dalekiego planu. Wszystkie są nakreślone tak
realistycznie, że można odnieść wrażenie, iż zaraz wyłonią
się zza rogu ulicy lub zapukają do naszych drzwi.
Wielkim
atutem jest także poczucie humoru autorki, przeniesione na karty
powieści. Książka skrzy się dowcipem, a żarty sytuacyjne czy
słowne nie są wymuszone. To nie sztuczna wesołkowatość,
wywołująca jedynie uśmiech zażenowania. Izabella Frączyk
naprawdę potrafiła mnie rozbawić, a to sztuka, która nie autorowi
się udaje. Pomysł z trawą wyrastającą z dywanu był tak
oryginalny, że na długo pozostanie mi w pamięci, a kosiarka chyba
już zawsze będzie mi się kojarzyć z tą książką.
„Kobiety
z odzysku” nie są powieścią poruszającą wzniosłe tematy, ale
nie jest to też wyłącznie lekkie czytadło, pozbawione głębszych
wartości, autorka bowiem pod płaszczykiem pełnej humoru, chwilami
wręcz nieprawdopodobnej fabuły poruszyła kilka ważnych problemów
i przemyciła wiele istotnych konkluzji.
Lekkość
pióra Izabelli Frączyk sprawia, że książka stanowi prawdziwą
czytelniczą ucztę, z przyjemnością więc polecam ją wszystkim
umiejącym docenić subtelny, nienachalny dowcip i prawdziwie
„zakręconą” fabułę.
Za
egzemplarz książki dziękuję autorce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz