Królowa Śniegu
„Wyjątkowo
długa i mroźna zima, małe miasteczko pod Gdańskiem i morderca,
który zbiera krwawe żniwo. W lasach i na bezdrożach zamarzają
ludzie. Starsi mieszkańcy zaczynają szeptać o tajemniczej klątwie
sprzed lat.”
(źródło opisu:
http://www.wydawnictwofilia.pl/Ksiazka/186)
Już
ten fragment opisu wystarczyłby do przyciągnięcia mojej uwagi, a
to z uwagi na wzmiankę o mordercy i krwawym żniwie, co sugeruje nie
dość, że wielokrotność, to jeszcze brutalność. A tu dodatkowo
wspomniano o śmierciach (znów ta lubiana przeze mnie liczba mnoga)
w wyniku zamarznięcia i o klątwie.
W tej sytuacji nie miałam
innego wyjścia, jak natychmiast sięgnąć po książkę, zwłaszcza
że jej autorką jest Anna Klejzerowicz. Przeczytałam wszystkie
książki Ani i na żadnej się nie zawiodłam, przeciwnie, lektura
każdej z nich stanowiła czystą, niczym nieskalaną przyjemność.
Tym
sposobem trafiłam do popegeerowskiej gminy Kryszewo w okolicach
Gdańska, gdzie zawarłam bliższą znajomość z Felicją Stefańską
– dziennikarką o znacznie wyższych aspiracjach niż prowadzenie
małomiasteczkowej gazety i pisanie o lokalnych, ani trochę
niewybijających się ponad przeciętność sprawach.
Z
codziennej rutyny wybija ją fala tajemniczych zgonów. We wszystkich
przypadkach przyczyną śmierci jest zamarznięcie, co w zasadzie nie
powinno dziwić, wszystkie ofiary bowiem należały do grona osób
lubiących raczyć się alkoholem, i z pewnością nie zaliczały się
do miejscowego establishmentu. Co może być niezwykłego w tym, że
zapijaczony menel, mocno przeholowawszy z podłego gatunku alkoholem,
zasnął gdzieś w rowie i zamarzł? Wszak zima tego roku postanowiła
udowodnić ludziom, że jest naprawdę groźnym żywiołem.
A
jednak dziennikarce coś w tej hurtowych zamarzniciach nie
pasuje i mimo kategorycznego sprzeciwu radnej Grety Pazik, prywatnie
przyjaciółki Felicji, postanawia przyjrzeć się sprawie nieco bliżej. W
sukurs przychodzi jej aspirant Zygmunt Ryba, który także uważa, że
za serią zgonów kryje się coś więcej aniżeli wyłącznie
zamarznięcie, zwłaszcza że miejscowi co rusz przebąkują o
klątwie.
Kto
i dlaczego miałby tę klątwę rzucić? Wydobywanie informacji z
mieszkańców miasteczka przypomina próbę wyciśnięcia wody z
kamienia, a rozmowa z jedynym ocalałym także nie rzuca zbyt wiele światła na zagmatwaną sprawę,
mężczyzna bowiem twierdzi, że w lesie spotkał Królową Śniegu.
„Ale
ona taka przepiękna była. Miała białą… no, taką suknię. Albo
płaszcz. Z kapturem i cały misiem obszyty. I takie coś srebrne na
czole.”
Zafascynowało
mnie to połączenie świata baśni z obrazem małego miasteczka, w
którym zamiast dźwięku cudownych dzwoneczków, „pospolitość
skrzeczy”.
Likwidacja PGR-ów dotknęła mieszkańców Kryszewa o tyle, że pozbawiła ich pracy, nie wpłynęła jednak jakoś
znacząco na zmianę ich trybu życia. Pomoc społeczna, polegająca li
tylko na wypłacaniu zasiłków, pozwoliła im w dalszym ciągu hołdować
pijaństwu i nieróbstwu. Właściwie teraz mieli się nawet lepiej,
nie musieli bowiem tracić czasu na pracę, mogąc całkowicie oddać
się przyjemniejszemu zajęciu.
Anna
Klejzerowicz świetnie to uchwyciła. Jej pijaczkowie, ich znękane
żony i zaniedbane, chylące się ku upadkowi domostwa, to
przerażający w swym realizmie obraz popegeerowskich miejscowości.
Naprawdę niewiele tu przejaskrawienia! Spotkałam zbyt wielu takich
Mietków Nowaków, by tego nie widzieć. Zapatrzeni w obłe kształty
butelki, niewiele wykazują zainteresowania innymi sprawami, a
wykształcenie czy rozwój intelektu w ogóle nie mieści się na ich
liście priorytetów. Dlatego wiara w klątwy czy nagłe zstąpienie
na ziemię baśniowej postaci nie dość, że nie jest wykluczona, to
wręcz całkiem prawdopodobna. Zabobon zawsze kroczy ścieżkami, do
których wiedza nie ma przystępu.
Autorka
pięknie uchwyciła również typową małomiasteczkową społeczność,
gdzie wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą, gdzie przyjezdny
traktowany jest z nieufnością i pozostaje obcym przez długie lata
mimo chęci zasymilowania się z mieszkańcami miasteczka.
Z
tym tłem pięknie kontrastuje na wskroś „miastowa” Felicja, dla
której zrozumienie mentalności tubylców jest chwilami prawdziwym
wyzwaniem.
Nie
ulega wątpliwości, że bohaterowie to ogromny atut tej powieści.
Kolejnym jest zagadka kryminalna, sięgająca korzeniami daleko
wstecz, mogąca zadowolić najwybredniejszego amatora tego gatunku
literackiego. Nie sposób też nie wspomnieć o pięknej polszczyźnie
autorki, w umiejętny sposób przeplatanej wyrażeniami potocznymi i
gwarowymi, co dodaje wypowiedziom realizmu.
I
na koniec okładka. Ponure drzewa na pokrytej śniegiem przestrzeni i
na ich tle samotny człowiek. Aż się chce zakrzyknąć, żeby
zawrócił, nie szedł tam, gdzie wśród szarych pni czai się zło.
Jedynym
minusem jest wprowadzenie zbyt wielu informacji kierujących uwagę
na sprawcę, przez co tożsamość Królowej Śniegu zbyt szybko
stała się dla mnie oczywista. Ale ten minus jest maleńki, taka
kreseczka zaledwie, zawsze bowiem bardziej interesowała mnie
odpowiedź na pytanie „dlaczego”, niż „kto”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz